Kłopoty gospodarcze Chin i nowa strategia Pekinu wobec Europy

Chiny, wychodzące z ostatniej fali pandemii COVID-19, zmagają się z niemałymi kłopotami gospodarczymi, związanymi z długotrwałym lockdownem, który w zeszłym roku znacząco spowolnił gospodarkę kraju. Do wyzwań ekonomicznych dochodzą także demograficzne, które łącznie stanowią poważne przeszkody dla dalszego dynamicznego rozwoju Państwa Środka. 

W tych niesprzyjających okolicznościach Pekin, mimo trudnej sytuacji międzynarodowej i pogarszającego się wizerunku Chin, szczególnie wśród państw Zachodu, w ostatnich tygodniach usiłuje szukać odprężenia w relacjach z USA i państwami UE.

Obraz chińskiej gospodarki za rok 2022 r. nie może napawać kierownictwa politycznego ChRL optymizmem. Według informacji międzynarodowych instytucji finansowych, PKB Chin rozwijało się w minionym roku w najwolniejszym tempie od połowy lat 70., nie licząc tąpnięcia gospodarczego w roku 2020, spowodowanego pierwszą falą pandemii.

Wzrost gospodarczy w ChRL wyniósł w zeszłym roku 3%, co było dalekie od 5,5%, czyli tempa, które zakładało partyjne kierownictwo. Dość przypomnieć, że w 2021 roku wzrost PKB wyniósł 8,1%.

Bezpośrednią przyczyną problemów gospodarczych Państwa Środka jest chaotyczny proces wychodzenia z obostrzeń pandemicznych, które osiągnęły swój szczyt w ostatnim roku i w efekcie doprowadziły do gwałtownych wybuchów społecznego niezadowolenia w kilku częściach kraju. W wyniku nagłego zniesienie obostrzeń doszło do bardzo szybkiego wzrostu zakażeń i liczby zgonów spowodowanych wirusem COVID-19. Szpitale w wielu częściach kraju są przepełnione, a walka o leki przeciwwirusowe i środki przeciwbólowe powoduje ich niedobory w całej Azji. Nieoficjalne prognozy szacują, że w wyniku najnowszej fali zachorowań może umrzeć nawet do miliona osób. Oficjalnie chińskie władze poinformowały niedawno o 60 tys. zgonów spowodowanych wirusem tylko na przestrzeni ostatniego miesiąca.

Mimo ponownego otwarcia gospodarczego kraju, Chińczycy bardzo ostrożnie zwiększyli swoją aktywność na rynku wewnętrznym, na co bardzo liczyły władze w Pekinie, które w ramach strategii „podwójnego obiegu” chcą oprzeć rozwój gospodarczy na mającej rosnąć konsumpcji wewnętrznej. Cel ten jednak będzie trudny do osiągnięcia. Mieszkańcy, tradycyjnie przyzwyczajeni do oszczędzania w obliczu braku rozbudowanej polityki socjalnej, obecnie jeszcze mniej chętnie chcą pozbywać się swoich oszczędności ze względu na obawę o przyszłość, a aktywność na rynku dodatkowo tłumiona jest przez ryzyko zarażenia się wirusem i prowadzi do samoizolacji.

Andy Rothman, strateg inwestycyjny w funduszu Matthews Asia, twierdzi, że ogromna pula oszczędności chińskich gospodarstw domowych może napędzić szał wydatków po wyjściu z lockdownu. Zauważa on, że salda bankowe rodzin od początku 2020 roku wzrosły o 42 procent, czyli 4,8 biliona dolarów – jest to kwota większa niż PKB Wielkiej Brytanii. Biorąc to pod uwagę nietrudno zrozumieć, dlaczego władzom w Pekinie tak bardzo zależy na wzroście wewnętrznej konsumpcji, która faktycznie może przyspieszyć gospodarcze odbicie po kryzysie pandemicznym.

Innym coraz wyraźniejszym problemem Chin, który może zaważyć na ich przyszłości i mocarstwowych ambicjach, jest kurcząca się populacja. W tym samym dniu, w którym Pekin opublikował dane dotyczące wzrostu gospodarczego za ubiegły rok, do informacji publicznej podano także wiadomość dotyczącą populacji ChRL, która po raz pierwszy od 1961 r. zmniejszyła się. Liczba ludności spadła o 850.000, do 1,412 mld. Jak zauważa profesor Mu Guangzhong, ekspert ds. demografii na Uniwersytecie Pekińskim: „Konsekwentny spadek liczby urodzeń stał się największym ryzykiem przeciwko zrównoważonemu rozwojowi populacji Chin”. Kłopoty demograficzne to bezpośrednia przyczyna długoletniej polityki „jednego dziecka” ,która została zarzucona przez komunistyczne władze ChRL w 2015 r.

Przywołane powyżej liczne wyzwania wewnętrzne, przed którymi stoi obecnie Pekin, sprawiają, że Xi-Jinpig w ostatnim czasie podjął szereg działań zmierzających do czasowego wyciszenia sporów przede wszystkim z państwami Zachodu, w tym USA i krajami UE.

Nowa dyplomatyczna „ofensywa uroku” Pekinu ma na celu przede wszystkim uspokojenie i normalizację relacji między ChRL a państwami UE. Xi-Jinping liczy bowiem na to, że uda mu się przekonać europejskich przywódców, by nie stawali w jednym szeregu z Waszyngtonem, który rozpoczął z Państwem Środka nową zimną wojnę. Oczekiwania te nie są, mimo pogarszających się wzajemnych relacji między Chińczykami i Europejczykami, zupełnie bezpodstawne, biorąc pod uwagę kłopoty gospodarcze krajów Unii, zrywających więzi z Rosją i szukających stabilizacji własnych gospodarek, czego nie ułatwia z pewnością nowa protekcjonistyczna polityka przemysłowa Waszyngtonu, o czym pisałem niedawno na łamach „Układu Sił”.

Chiny miały zdać sobie sprawę, że w ostatnich dwóch latach zantagonizowały zbyt wiele państw, co w obliczu problemów wewnętrznych stanowi poważne zagrożenie dla stabilności kraju. Stąd podjęta próba zamknięcia, choć czasowego, niektórych „otwartych frontów” z zachodnimi mocarstwami.

Jak informuje Stuart Lau, dziennikarz portalu „Politico” specjalizujący się w zagadnieniach chińskich, europejscy urzędnicy i politycy w ostatnim czasie zauważyli widoczną zmianę w zachowaniu i retoryce ich chińskich odpowiedników.

Zmiany nabierają tempa od listopadowego szczytu G-20, po tym jak Xi Jinping zaprezentował koncyliacyjną postawę wobec prezydenta Bidena, wzywając do powrotu do „zdrowego i stabilnego wzrostu” w stosunkach dwustronnych. Wkrótce potem ogłoszone zostały plany wizyty w ChRL sekretarza stanu USA Blinkena, a w ostatnich dniach doszło do spotkania w Zurichu między sekretarz skarbu USA Janet Yellen z chińskim wicepremierem odpowiedzialnym za kwestie handlu Liu He, na którym obie strony omawiały sporne kwestie dotyczące m.in. ograniczeń eksportowych do Chin nałożonych przez Waszyngton na technologie półprzewodników.

Innym przejawem próby zmiany strategii dyplomatycznej Pekinu jest usunięcie Zhao Lijiana, jednego z najbardziej prominentnych chińskich dyplomatów, będących ikoną tzw. „wilczej dyplomacji”, przejawiającej się wysokim stopniem asertywności, czy wręcz wrogości, wobec jakiejkolwiek formy krytyki reżimu w Pekinie. Jako były rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych, Zhao jest teraz pełni tylko funkcję jednego z trzech wicedyrektorów ds. granic i oceanów w stosunkowo mało istotnym departamencie chińskiego MSZ.

Wracając do chińskiej ofensywy dyplomatycznej w Europie, wspomniany już wicepremier Liu He na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos skierował do zgromadzonych tam liderów biznesu i przywódców politycznych przekaz, mający na celu przywrócenie wiary zachodnich elit w stabilność i przewidywalność chińskiego rynku i gospodarki, która jak zapewniał, będzie się jeszcze szerzej otwierać na zagraniczny kapitał.

Ukoronowaniem chińskich zabiegów dyplomatycznych wobec Zachodu, w tym przede wszystkim UE, będzie planowana w przyszłym miesiącu wizyta głównego dyplomaty Chin Wanga Yi, do niedawna szefa MSZ, a obecnie członka Biura Politycznego odpowiedzialnego w partii za politykę zagraniczną. Wang weźmie udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa i odwiedzi siedzibę UE w Brukseli. Planowana jest także jego wizyta w Niemczech, która będzie drugim w krótkim czasie spotkaniem na wysokim szczeblu między przedstawicielami RFN i ChRL, po listopadowej wizycie kanclerza Scholza w Pekinie.

Jak wskazuje Stuart Lau: „O ile za posunięciami Pekinu kryje się jasna strategia – a mianowicie chęć zapobieżenia dalszym rozłamom (między ChRL i UE – przyp. aut.) w obliczu amerykańskiej presji – o tyle europejscy urzędnicy brzmią raczej mniej konsekwentnie. Niektórzy wskazują na potrzebę spotkań ze względu na długi okres pandemii; niektórzy mówią, że chodzi o budowanie jakichkolwiek więzi gospodarczych; niektórzy chcą się skupić na konkretnych tematach, takich jak zmiany klimatyczne; inni mówią, że nadal warto lobbować Pekin, aby wywierać większy wpływ na Moskwę. 'Interes Europy w Chinach jest przecież inny niż interes USA’ – powiedział mi jeden z nich”.

Planowana podróż do Chin prezydenta Francji Macrona jest również odczytywana przez szereg komentatorów i ekspertów w Europie jako przejaw trwania Francji w przekonaniu, że UE nie powinna zarzucać zupełnie idei „europejskiej suwerenności”, której atrakcyjność osłabła w związku z mocnym zaangażowaniem politycznym i wojskowym USA w wojnę na Ukrainie.

To właśnie konflikt za naszą wschodnią granicą przyczynił się do pogorszenia wizerunku Chin wśród państw europejskich, które zaczęły postrzegać Pekin jako partnera Moskwy. Choć ChRL od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę stara się unikać bezpośredniego wsparcia działań Kremla, tak na poziomie dyplomatycznym, jak i tym bardziej materialnym, to jednak wzajemna wymiana gospodarcza w ostatnim roku, mająca przede wszystkim wymiar energetyczny, wskazuje na ewidentne czerpanie zysków przez Pekin ze słabnącej pozycji Moskwy. Tę rosnącą asymetrię we wzajemnych relacjach Xi-Jinpig postanowił wykorzystać instrumentalnie, jako narzędzie służące oczekiwanej normalizacji stosunków z UE. Jak miałaby wyglądać ta strategia?

Próbę jej opisania podjęli niedawno dziennikarze „The Financial Times”, James Kynge, Sun Yu i Xinning Liu.

Po pierwsze, jak wskazują: „Pekin ma nadzieję, że nie stanie się rywalem dla każdego kraju na Zachodzie i nie chce też wyglądać na odizolowanego na forach wielostronnych. Nieudana przygoda militarna Rosji na Ukrainie znacznie zmniejszyła zwrot z inwestycji Pekinu w dwustronne więzi z Moskwą”.

Dlatego od pewnego czasu chińscy urzędnicy, dyplomaci, czy eksperci w rozmowach bezpośrednich z europejskimi odpowiednikami budują narrację, w świetle której przywództwo polityczne Chin miało nie wiedzieć o planach Kremla dotyczących inwazji na Ukrainę, a Pekin miał być wręcz oszukany przez Moskwę w kwestii jej zamiarów wobec Kijowa.

Jak próbują wskazywać chińscy rozmówcy „The Financial Times”, jednym z dowodów na poparcie powyższej tezy miałaby być degradacja Le Yuchenga, który w momencie inwazji był wiceministrem spraw zagranicznych i głównym ekspertem ministerstwa ds. Rosji. W kręgach urzędników chińskich Le był powszechnie wymieniany jako prawdopodobny następny minister spraw zagranicznych. Obecnie zajmuje stanowisko zastępcy szefa Narodowej Administracji Radia i Telewizji.

Jak piszą amerykańscy dziennikarze: „Le został obarczony odpowiedzialnością za porażkę wywiadu w sprawie inwazji Rosji”.

Po drugie, kolejne działania Rosji na Ukrainie są przez chińskie elity w ich rozmowach z europejskimi odpowiednikami określane jako „szaleństwo” i oznaka „nieobliczalności” Rosjan. Równolegle jednak na różnych poziomach kontaktów dyplomatycznych strona chińska stara się w rozmowach z przedstawicielami krajów zachodniej części UE podkreślać, że „specjalny” charakter relacji Pekinu i Moskwy, daje dziś Chinom możliwość realnego wpływu na działania Kremla, w tym działania na Ukrainie.

Po trzecie, Chińczycy wskazując na powyższy fakt zdają się sugerować Europejczykom, że Pekin może przyspieszyć zakończenie tego konfliktu, a na pewno przeciwdziałać jego eskalacji ze strony Kremla, ale ceną za to powinno być odmrożenie relacji gospodarczych między UE i Chinami.

Po czwarte, w rozmowach ze swoimi europejskimi odpowiednikami pekińscy urzędnicy i dyplomaci przyjęli taktykę podkreślania ostatnich transatlantyckich sporów wokół amerykańskiej ustawy o redukcji inflacji, aby spróbować przekonać Europejczyków, że USA – nawet po erze Donalda Trumpa – pozostają niegodnym zaufania sojusznikiem.

Dziennikarze „The Financial Times”, w powyższym kontekście przywołują wypowiedź Ding Chuna, dyrektora w Centrum Studiów Europejskich na Uniwersytecie Fudan w Szanghaju, który powiedział: „Stosunki chińsko-europejskie mogą się poprawić, ponieważ Europa nie opowiada się za oddzieleniem (ang. decouplingiem) od Chin i domaga się strategicznej niezależności”.

Jak jednak dodał: „Europa stoi również przed szeregiem problemów, takich jak kryzys energetyczny i presja na ożywienie gospodarcze. Stosunki między UE i Chinami z pewnością się odbudowują, ale nie powinniśmy mieć zbyt wysokich oczekiwań co do tego, jak dalece mogą się poprawić”.

Czy trwająca chińska dyplomatyczna „ofensywa uroku” w Europie przyniesie zamierzone przez Pekin skutki, a przestraszona wizją eskalacji wojny na Ukrainie zachodnia Europa ulegnie chińskiej narracji o wpływie Pekinu na Moskwę i zdecyduje się – w imię szansy (iluzji?) na szybkie zakończenie konfliktu – na ocieplenie wzajemnych relacji gospodarczych? Odpowiedzi na te pytania mogą zaważyć na przyszłości systemu transatlantyckiego.

Marek Stefan