Korea – Polska: od umów zbrojeniowych do politycznej bliskości
Dr Robert Czulda rozmawia o koreańskiej perspektywie powstającej współpracy strategicznej z Polską, a także o mocnych stronach koreańskiego przemysłu zbrojeniowego i ewentualnych dostawach uzbrojenia w czasie wojny z dr Ukiem Yangiem, ekspertem w sprawach wojskowych i przemysłu obronnego, doradcą koreańskich sił zbrojnych i założycielem IntelEdge Inc – jednej z pierwszych w Republice Korei prywatnych firm wojskowych.
Robert Czulda: W ostatnich miesiącach Korea osiągnęła spore sukcesy w zakresie eksportu uzbrojenia. To nie tylko wielomiliardowe umowy z Polską, ale także wcześniejsze, mniejsze umowy, w tym z Australią, Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Jak do tych niewątpliwych sukcesów przemysłowo-biznesowych podchodzą sami Koreańczycy?
Uk Yang: Przy okazji kontraktów z Polską rozpoczęła się dyskusja na temat tego, jak bardzo w ostatnich latach urósł koreański przemysł zbrojeniowy. Nagle Korea stała się gorącym tematem i każdy szuka informacji. To spora zmiana, bo w przeszłości bywało tak, że gdy nasza zbrojeniówka pojawiała się na pierwszych stronach gazet, oznaczało to jedno – jakieś kłopoty. Teraz jest jednak inaczej i nawet koreańskie media chcą poznać tę kwestię.
Czy dla Koreańczyków eksport broni to jedynie zysk finansowy, czy też patrzą na te umowy również przez pryzmat polityki?
Dla Korei to coś zdecydowanie więcej, niż tylko pieniądze. Sprzedawanie broni do innego państwa to nie tylko transakcja czysto biznesowa – w ten sposób sprzedawca i nabywca zbliżają się do siebie politycznie. Oznacza to, że musimy wiele nauczyć się o Polsce; nie tylko o polskim przemyśle zbrojeniowym, ale także o waszych siłach zbrojnych, czy też o funkcjonowaniu Ministerstwa Obrony Narodowej.
Jak ocenia pan niedawną zapowiedź koreańskiego prezydenta Yoona, że w najbliższej przyszłości Republika Korei stanie się czwartym największym na świecie eksporterem uzbrojenia?
Ogłoszony przez prezydenta Yoona pomysł jest bardzo ambitny, ale mamy potencjał, żeby go w pełni zrealizować. Według obecnego rankingu SIPRI na czwartym miejscu są Chiny. My jesteśmy na ósmej pozycji. Oznacza to, że musielibyśmy ich wyprzedzić. Chiński eksport wynosi obecnie około 4,6% w skali świata, ale mamy kilka dużych kontraktów zbrojeniowych. Prócz wielkich umów z Polską to również porozumienie z Australią, czy ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które zamówiły Cheongung II. Z Arabią Saudyjską zapewne też podpiszemy podobny kontrakt na ten system.
Kto jest twórcą koreańskiego sukcesu?
Osobiście wskazałbym dekadę lat siedemdziesiątych, kiedy Korea podjęła decyzję o stworzeniu własnych zdolności przemysłowych. Wiąże się to z amerykańskim prezydentem Nixonem, który w 1969 ogłosił doktrynę Guam. Głosiła ona, że Stany Zjednoczone będą wspierać swych sojuszników, ale to na konkretnych państwach spoczywa główny ciężar przygotowania własnej obrony. Amerykanie mogą zapewnić wsparcie. Te słowa na konkretne decyzje co do rozwoju rodzimego potencjału przekuł w pierwszej kolejności prezydent Park Chung-hee.
Jakie są źródła sukcesu koreańskiej zbrojeniówki?
Pierwszą zaletą jest to, że oferujemy systemy, które są obecnie bardzo poszukiwane. Dość wymienić haubice, które trafiły do kilku państw. To również nasz system ziemia-powietrze, który w ubiegłym roku został zatwierdzony do produkcji seryjnej. Co ciekawe, opiera się on na rosyjskich technologiach systemu S-350. Zarówno Arabia Saudyjska jak i Zjednoczone Emiraty Arabskie borykają się z wystrzeliwanymi z obszaru Jemenu rakietami, które jakoś muszą przechwycić. I tutaj wkracza Korea.
To również cena – koreańskie produkty uchodzą za tańsze przy jednoczesnym wysokim zaawansowaniu technicznym. To jeden z powodów, dla których koreański przemysł zbrojeniowy otrzymuje teraz tak dużo zamówień. Po trzecie, ten przemysł jest na tyle duży i rozwinięty, że możemy względnie szybko dostarczać duże ilości uzbrojenia, szybciej niż konkurencja. Bez wątpienia zdolnościami produkcyjnymi górujemy nad wieloma państwami Europy.
Jednym z produktów, który Polska zamówiła, są samoloty FA-50. Wspominam o nich, bo akurat ten zakup jest w Polsce dość kontrowersyjny.
Mogę to zrozumieć, bowiem projekt ten budzi pewne kontrowersje i wątpliwości także w Korei. Na początku kolejnej dekady nasze lotnictwo ma otrzymać samoloty KF-21. W ciągu kilku kolejnych lat staną się one operacyjne. Tu i teraz mamy jednak pilotów, którzy latają na przestarzałych samolotach F-4 i F-5. Stąd też duży nacisk na wprowadzenie FA-50. Samoloty te zwiększą swoją zdolność w momencie ich pełnej integracji z AIM-9X Sidewinder. Proces ten jest obecnie realizowany. Integracja mogła nastąpić dużo wcześniej, ale sprzeciw wyraziło nasze lotnictwo. Przyczyny były czysto finansowe – mając ograniczony budżet siły powietrzne wolały przeznaczyć pieniądze na rozwój projektu KF-21, a nie na FA-50. Z tego co wiem, koszty integracji będą współdzielone przez wszystkich zainteresowanych użytkowników tych samolotów. Im więcej zainteresowanych, tym koszty będą niższe.
W jakim zakresie Korea opiera się na zagranicznych technologiach?
Na samym początku, a więc w latach siedemdziesiątych, potrafiliśmy jedynie kopiować rozwiązania innych. Kopiowaliśmy wówczas wszystko. Na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych otrzymaliśmy duży zastrzyk od Rosjan, kiedy to pozyskaliśmy ich technologie. Pożyczyliśmy im bowiem duże sumy pieniędzy, których nie byli w stanie spłacić. W tej sytuacji otrzymaliśmy ich wiedzę oraz nieco uzbrojenia. Transfer technologii pozwolił nam opracować takie systemy, jak wspomniany przeciwlotniczy Cheongung II. Innym przykładem, o którym nie wszyscy wiedzą, jest Hyunmoo-2, a więc koreańska rakieta balistyczna. To nic innego jak rosyjski Iskander, ale udoskonalony, chociażby w zakresie naprowadzania.
Obecnie głównym partnerem są Stany Zjednoczone, których potrzebujemy chociażby w zakresie silników lotniczych. Co do broni pancernej, to nabyliśmy silniki z Niemiec, choć opracowaliśmy już rodzime zamienniki. Staramy się pokonać wszystkie problemy, jakie napotkaliśmy w procesie ich integracji. Co do systemów radarowych, to opracowaliśmy własną stację radiolokacyjną AESA dla samolotu KF-21.
Mówi się, że koreańskie uzbrojenie jest tańsze niż to oferowane przez państwa zachodnie. Jak prezentują się więc jego ceny?
Cena jednostkowa czołgu K2 na początku lat dwutysięcznych wynosiła około 6,5 miliarda wonów (4,7 mln euro według obecnego kursu – przyp. RC), ale po trzecim cyklu produkcyjnym wzrosła dla koreańskiego odbiorcy do 8,3 miliarda wonów. Nie zawiera ona jednak systemów obrony aktywnej i innych wysoko zaawansowanych technicznie systemów. Według moich szacunków czołgi czwartej serii produkcyjnej będą kosztowały około 10 miliardów wonów (7,2 mln euro).
Co do haubic K9 to w latach dwutysięcznych przy zamówieniu ponad tysiąca pojazdów było to według dostępnych informacji 4 miliardy wonów. Wersje eksportowe dla Finlandii i Estonii, a więc zmodernizowane pojazdy, przebudowane z wcześniejszych wersji, wykorzystywanych przez koreańską armię, to 5-6 miliardów wonów. W 2012 roku jednostkowa cena FA-50 dla koreańskiego lotnictwa wynosiła 40 miliardów wonów (29 mld euro). Nie znam jednak ceny wariantów Block 10 i Block 20.
Pojawiły się niedawno głosy, że w razie hipotetycznego udziału Polski w wojnie Korea nie mogłaby dostarczyć jej broni, bowiem koreańskie prawo zabrania dostaw w strefy działań wojennych. Jakie jest pańskie zdanie na ten temat?
Moim zdaniem byłoby to jak najbardziej możliwe, mówimy bowiem o hipotetycznych dostawach systemów lub części zamiennych, które już będą na wyposażeniu Polski. Wszelkie ograniczenia, o których mowa, nie wynikają z zapisów prawa. Są pewną linią polityczną, którą rząd przyjął i realizuje. Innymi słowy, decyzja o dostawach broni to nie decyzja prawna, a polityczna. W dużym stopniu wynika z tego, jakie mamy relacje z danym państwem, jak blisko z nim jesteśmy związani. Dlatego też tak ważne jest, aby wzmocnić relacje pomiędzy Polską a Koreą – oba państwa powinny stać się prawdziwymi przyjaciółmi. Polityczna bliskość to obok rozmiaru zamówienia istotny czynnik wpływający na gotowość Korei do transferu technologii. Spodziewam się, że w przypadku umów z Polską transfer będzie pokaźny. Chociażby dlatego, że Koreańczycy nie będą w stanie wszystkiego produkować sami i będą potrzebować przeniesienia części pracy do Polski. To jednak zależy od przebiegu negocjacji i oczekiwań obu stron.