Łagodna recesja w Rosji? Czego nie mówią nam suche liczby

W ostatnich tygodniach świat obiegły dane dla rosyjskiej gospodarki za rok 2022, zgodnie z którymi zanotowała ona niespodziewanie niski spadek PKB na poziomie -2.1%. Stopa bezrobocia wynosi obecnie wręcz wzorcowe 3.7%. W zestawieniu ze znacznie bardziej pesymistycznymi prognozami światowych instytucji ekonomicznych, Rosja z pozoru ukazuje się jako kraj odporny, a zachodnie sankcje jako nieskuteczne w zatrzymywaniu rosyjskiej machiny wojennej. Jednak głębsza analiza każe przyjmować te dane z rezerwą, a na logikę stojącą za sankcjami spojrzeć pod innym kątem.

Przede wszystkim wątpliwości budzi już wiarygodność statystyk. Pochodzą one nie z niezależnych opracowań, a z rosyjskiego urzędu statystycznego, Rosstatu. Sam fakt podawania informacji przez podmiot rosyjski i to w dodatku państwowy, powinien zapalić u wszystkich czerwoną lampkę. W wywiadzie dla Deutsche Welle z końca lutego, Jeffrey Sonnenfeld z Yale University wskazuje, że zarząd Rosstatu zmienił się trzy razy w ciągu zaledwie pół roku, a dodatkowo od drugiego kwartału 2022 zaprzestano na bieżąco raportować o wskaźnikach gospodarczych do Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To wyraźne dowody na polityczną ingerencję w pracę Rosstatu, a niestety, jak wskazuje ekonomista, obie wspomniane instytucje międzynarodowe powielają jego dane bez szerszego komentarza na temat ich źródła.

Zapytany o własne szacunki, Sonnenfeld odpowiada: “Tego nie wiemy, a to, że Putin wymyśla dane, nie znaczy, że mamy robić to samo. Wiemy za to, że każdy ważny sektor gospodarki zaliczył spadek. Branża samochodowa skurczyła się o 99%, handel detaliczny – o 65%. (…) Bezrobocie to inna wymyślona statystyka. Kto nie wyjechał, został zatrudniony np. do zamiatania ulic w Rosji. A jak Putin za to płaci? Przejada kończące się rezerwy walutowe. (…) Ta gospodarka jest nie do utrzymania na dłuższą metę.”

Jednak nawet gdyby uznać za prawdę informację o dwuprocentowej recesji, trzeba jeszcze ten wskaźnik prawidłowo zinterpretować. Zwróćmy uwagę na dwa czynniki, tłumaczące stosunkowo dobry wynik, żeby zrozumieć, dlaczego na dłuższą metę Moskwa nie ma powodów do radości.

Po pierwsze, do PKB bezpośrednio zaliczane są wydatki wojskowe, takie jak zakupy sprzętu od firm zbrojeniowych, które oczywiście wzrosły w trakcie wojny. Z kolei uruchomione transfery socjalne oraz dotacje dla firm pośrednio wpływają na zwiększenie produkcji, jako że stymulują popyt wewnętrzny – a w 2022 roku łączne wydatki budżetowe Federacji Rosyjskiej zwiększyły się skokowo, o 25%. Zauważmy, że skoro wydatki państwowe zaliczyły tak duży wzrost, a gospodarka znalazła się w recesji, to PKB generowane przez sektor prywatny musiał skurczyć się mocniej niż o 2.1%. A pamiętajmy, że właśnie sektor prywatny, nawet w tak zetatyzowanym państwie jak Rosja, utrzymuje sektor publiczny.

Wydatki państwa mogą, poza wspomnianym efektem statystycznym, faktycznie stymulować produkcję, inwestycje oraz zatrudnienie. Na ogół jednak dzieje się tak w krótkim okresie, a długoterminowo wzmożone interwencjonizm i etatyzm, które teraz widzimy w Rosji, źle wpływają na alokację zasobów i konkurencyjność gospodarki. Trudno, żeby było inaczej, jeśli życie społeczno-ekonomiczne zostaje przestawione z logiki biznesowej na logikę wojenną.

Po drugie, w pierwszych miesiącach agresji panika wywołana wojną z udziałem wielkiego eksportera węglowodorów oraz perspektywa jego izolacji nakręciła wzrost cen ropy i gazu. To pozwoliło Rosji na osiąganie rekordowych dochodów ze sprzedaży surowców energetycznych i zarazem poprawę sytuacji gospodarczej w kraju. Z czasem jednak sytuacja na rynku ustabilizowała się, a do gry weszlo odcinanie Rosji od dochodów ze sprzedaży ropy.

W latach poprzedzających wojnę eksport ropy naftowej i jej pochodnych odpowiadał za ok. 12% wartości rosyjskiego PKB. Dla porównania, cała branża motoryzacyjna Niemiec to ok. 10% wartości PKB. Te wartości są realnie wyższe, jeśli weźmiemy pod uwagę efekt mnożnikowy oraz dochody pośrednio generowane przez tę branżę, np. wydatki konsumpcyjne jej pracowników. Mało tego, zależność Rosji od sprzedaży ropy z pewnością urosła jeszcze mocniej po wybuchy wojny, w wyniku załamania się handlu towarowego i usługowego z UE.

Tak naprawdę to ropa, nie gaz, stanowi kluczowy element rosyjskiej gospodarki. Eksport gazu miał strategiczne znaczenie, bo stanowił lewar wobec państw europejskich, ale wpływy z tego tytułu wyniosły zaledwie 2-3% PKB przed wojną. Dlatego Rosja używała tego instrumentu do szantażu, odłączając kolejne kraje od dostaw. Nie robiła tego w takim zakresie z ropą, ponieważ tutaj sytuacja jest niejako odwrotna i to Rosja była bardziej zależna od zysków z rynku europejskiego, odbierającego połowę jej eksportu, niż UE od ropy z Rosji.

Dlatego najważniejszym ciosem w rosyjską gospodarkę jest embargo na import ropy oraz produktów ropopochodnych, obejmujące ok. 90% wartości rosyjskiej sprzedaży do Unii Europejskiej, a także pułap cenowy (tzw. price cap) ustanowiony przez koalicję państw w ramach grupy G7. Co ważne, Indie i Chiny, choć oficjalnie nie respektują ograniczeń, de facto kupują ropę rosyjską po dużych obniżkach w porównaniu do stanu sprzed wojny, także redukując przychody Kremla. Według raportu Centre for Research on Energy and Clean Air, Rosja straci nawet do 280 mln euro dziennie, co oznacza roczną stratę dochodów w wysokości 100 mld euro – to kwota odpowiadająca wartości 6% rosyjskiej gospodarki. Wykazywanie słabości zachodnich sankcji jest zatem nieporozumieniem, ponieważ najdotkliwsze z nich weszły w życie dopiero między grudniem a lutym i z tego względu nie zostały ujęte w statystykach na rok 2022.

A jak wygląda sytuacja w pierwszych miesiącach nowych restrykcji przeciw najważniejszemu sektorowi rosyjskiej gospodarki? Według raportu IEA, w styczniu 2023 przychody z eksportu ropy spadły o 36% rok do roku, a wpływy podatkowe aż o 48%. Jak podaje Hubert Walas w swojej analizie na kanale Good Times Bad Times, deficyt budżetowy zaledwie w pierwszym miesiącu wyniósł 25 mld dolarów, zatem połowę wielkości planowanej na cały rok. Jeśli ekstrapolować ten wynik na 12 miesięcy, dziura w budżecie sięgnęłaby 300 mld dolarów. Trudno się dziwić takim wynikom, jeśli węglowodory odpowiadają za około 40% jego wpływów.

Do jakich wniosków prowadzą nas te fakty? Sytuacja gospodarcza Rosji jest gorsza, niż sugerują to jej własne statystyki, prawdopodobnie fałszowane i w sporym zakresie sztucznie pompowane wydatkami państwa. Co jednak ważniejsze, najgorsze dopiero przed Moskwą. Na efekty jej polityki ekonomicznej oraz dotychczasowych sankcji nałoży się wyprowadzany właśnie atak na rosyjski sektor naftowy. I nie zapominajmy, że głębokie konsekwencje dla gospodarki są widoczne z opóźnieniem; czasem kilkumiesięcznym, a czasem kilkuletnim.

W tym kontekście należy przemyśleć sposób patrzenia na sankcje przeciwko Rosji i oczekiwania, jakie z nimi wiążemy. W mainstreamie często postrzega się je jako narzędzie nacisku, mające skłonić Kreml do zakończenia konfliktu, ale tak stawiając sprawę faktycznie jako Zachód nie jesteśmy i nie będziemy skuteczni. Federacja Rosyjska wciąż posiada znaczne zasoby ludzkie i sprzętowe do prowadzenia wojny, a w perspektywie krótkoterminowej także zasoby ekonomiczne. Jak słusznie wskazuje Marek Budzisz, według parytetu siły nabywczej rosyjska gospodarka (4,79 bln dolarów) dorównuje gospodarce niemieckiej (4,82 bln dolarów). Próba odebrania Moskwie w szybkim tempie zdolności do finansowania działań w Ukrainie jest niemal z miejsca skazana na niepowodzenie.

Logikę stojącą za sankcjami powinniśmy postrzegać inaczej. Ich najważniejsza funkcja to kruszenie długoterminowego potencjału gospodarczego Rosji, stanowiącego fundament potęgi państwa, w tym podstawę jego siły militarnej. Szczególnie w kontekście możliwości odbudowy i modernizacji armii w perspektywie kilku – kilkunastoletniej. Ma to znaczenie m.in. dla przygotowań do ponownego uderzenia na Ukrainę po ewentualnym zakończeniu obecnej wojny. Choć straty gospodarcze po stronie Ukrainy są większe, a zdolności odtworzenia potencjału wojskowego mniejsze niż Rosji, redukowanie potencjału rosyjskiego na przestrzeni lat to jedno (choć oby nie jedyne) z narzędzi w rękach Zachodu do kompensowania tej różnicy.

Jednak długofalowe działanie sankcji zostanie najbardziej uwypuklone w kontekście wyścigu zbrojeń między Moskwą a wschodnią flanką NATO – szczególnie Polską. Kurczenie się rosyjskiej gospodarki i potencjału wojskowego z jednej strony, a z drugiej bogacenie się i zbrojenie państw Europy Środkowej, ustawia nową dynamikę w tej rywalizacji. I w perspektywie wieloletniej Rosja tę rywalizację przegrywa.

Maksymilian Skrzypczak