Porwanie dyrektora IT Libijskiego Banku Centralnego w centrum Trypolisu ponownie zwraca uwagę na nieustabilizowaną sytuację w Libii. W reakcji na agresywne działania bank centralny zawiesił swoją działalność, dopóki dyrektor Musab Msallem nie zostanie uwolniony przez porywaczy. Tydzień wcześniej bank, który jest jedynym uznanym przez międzynarodową społeczność repozytorium przychodów z libijskiej ropy, został zaatakowany przez mężczyzn z bronią, którzy domagali się rezygnacji prezesa.
Ropa jest głównym źródłem przychodów kraju podzielonego zamrożoną wojną domową między rywalizującymi ośrodkami władzy w Trypolisie i Tobruku. Czy kruchy pokój trwający od 2020 roku utrzyma się?
Poza drobnymi starciami na wschód od Trypolisu, jednym ze źródeł niepokoju są działania parlamentu mającego siedzibę we wschodniej części kraju, w Tobruku, który zamierza podważyć dotychczasowe porozumienie między stronami. Parlament, a także administracja związana z generałem Chalifą Haftarem, chcą pozbawić zwierzchnictwa nad armią libijską Radę Prezydencką uformowaną w ramach porozumień ONZ, prowadzących do pokojowego przekazania władzy w Libii.
Po nieudanej ofensywie generała Haftara na przełomie lat 2019/2020, powstrzymanej przy pomocy Turcji, doprowadzono do rozmów między skonfliktowanymi stronami i do stworzenia instytucji przejściowych; zmierzano do nowych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Te jednak były odkładane w nieskończoność. Nawet społeczność międzynarodowa przyzwyczaiła się do konieczności rozmawiania z dwoma stronami, wobec braku jednego reprezentanta państwa.
Jedynym wymiernym efektem negocjacji było zawieszenie ognia na linii Syrta-Jurfa. Teraz pojawiają się doniesienia, że wojska Haftara, wspieranego przez Rosję, Egipt i ZEA, przemieszczają się w kierunku południowo-zachodnich terenów będących pod kontrolą Trypolisu. Syn Haftara, Saddam, dowodzący wojskami, usprawiedliwia posunięcia koniecznością walki z przemytem narkotyków i terrorystami na południowej granicy, jednak niektórzy analitycy uważają, że to próbny balon testujący reakcję społeczności międzynarodowej. Awanturnictwo, które ma sprawdzić, jak daleko Haftar może się posunąć. Idealnym celem, wskazywanym już wcześniej, byłoby zdobycie portu lotniczego Ghadames w zachodniej części kraju przy granicy z Tunezją i Algierią, a także w pobliżu Nigru. W odpowiedzi wojska z Misraty i pozostałe organizacje militarne w zachodniej Libii ogłosiły mobilizację. Ruchami wojsk zaniepokojone są zarówno ONZ jak i Unia Europejska, które wezwały strony do powściągliwości.
Emadeddin Badi z Atlantic Council uważa, że tym razem to obecność sił zagranicznych powstrzymuje libijskich polityków i wojskowych przed rozpętaniem chaosu. Wpływa na to równowaga między Turcją a Rosją, zaangażowanie tej drugiej w konflikt na Ukrainie i niechęć do prowadzenia ponownie pełnoskalowej wojny. Z drugiej strony bezkarność milicji działających w mafijnym stylu, ambicje liderów i przekonanie, że polityka jest grą o sumie zerowej, powodują, że pokój jest coraz trudniejszy do utrzymania.
Wreszcie, sam system działający obecnie w Libii jest zepsuty. Żadna z instytucji nie ma szerszego poparcia społecznego, a służą one klasie rządzącej do realizacji prywatnych interesów. Dla zapewnienia sobie dochodów ludzie ci często sięgają po wojsko i milicje, by wywierać presje w takich sprawach, jak mianowanie CEO libijskiej Narodowej Korporacji Naftowej, czy wpływać na podział dochodów z wydobycia ropy.
To wszystko skłania strony do podejmowania ryzykownych działań, które mogą przerodzić się w większy konflikt. Po czterech latach wydarzenia w Libii mogą ponownie nabrać tempa.
Jan Wójcik