Nie tak szybko z tą Szwecją
Kiedy w Wilnie Turcja godziła się na członkostwo Szwecji w NATO, kilku analityków w Polsce studziło rozpalone głowy świętujące już to członkostwo. Wskazywali na to, że to jest obietnica, która jeszcze musi zostać zrealizowana, a po drodze jest jeszcze parlament turecki.
Teraz okazało się, że nie tylko turecki, ale i węgierski. Posłowie koalicji Fidesz-KDNP zbojkotowali nadzwyczajną sesję parlamentu poświęconą ratyfikacji wniosku Szwecji do NATO. Opozycja, która zwołała posiedzenie nie uzyskała niezbędnego kworum, więc decyzja zostanie przesunięta na jesień po wakacjach, podobnie jak to ma miejsce w Turcji. A to daje prezydentowi Erdoganowi możliwość powiedzenia sprawdzam wobec deklaracji Szwecji i państw popierających jej członkostwo, bądź uzyskania kolejnych ustępstw.
Na te iluzje co do szybkiego członkostwa Szwecji oraz szeroko omawianego prozachodniego zwrotu Turcji zwraca uwagę Kalim Koru z tureckiej Economic Policy Research Foundation (TEPAV). W ramach komentarza na stronie „War on the rocks” pisze, że marnotrawny syn NATO (tj. Turcja) nie powraca, a część zachodniego komentariatu żyje iluzją, że Turcja zwodząc, klucząc i balansując, ostatecznie powróci na łono tzw. Zachodu. Tymczasem Erdogan chce odwrócić relacje pomiędzy Zachodem a Turcją i pokazać, że nie jest to gra w marnotrawnego syna Zachodu. Teraz to on chce, by to „Turcja ustalała standardy dla zachodnich państwa, oceniała je według ich realizacji oraz odpowiednio nagradzała i karała”. Zauważmy, to Finlandia i Szwecja zmieniają swoje prawo antyterrorystyczne zgodnie z życzeniami Turcji, a nie Turcja zmienia swoją antyterrorystyczną legislację, by dopasować się do Europy, co miało być jednym z istotnych warunków zniesienia wiz.
Turcja jednak oczekuje więcej niż to. Widać to w nawiązaniu do demonstracji Kurdów w Sztokholmie czy paleniu Koranu, Ankara chciałaby, żeby Zachód przyjął logikę działania Turcji i stłumił takie niewygodne demonstracje. I już dzisiaj pod naciskami też innych muzułmańskich państw, zarówno Dania, jak i Szwecja, prowadzą prace nad zmianami prawnymi pozwalającymi w określonych przypadkach ograniczyć wolność wypowiedzi, z której te kraje do niedawna były dumne.
Jednak to nie Europa jest głównym obiektem zainteresowań Erdogana. Koru uważa, że Erdogan patrzy na NATO jak na projekcję amerykańskiej siły i chce rozmów jak równy z równym z amerykańskim przywódcą, tak samo jak traktowany jest premier Indii Narendra Modi. Chodzi tutaj więc o tworzenie świata wielobiegunowego, w którym Turcja ma nadzieję, czego nigdy nie ukrywała, pełnić rolę jednej z liczących się sił. W tym zakresie, szantażując „odejściem od Zachodu”, Turcja oczekiwałaby w najlepszym możliwym scenariuszu, zaprzestanie USA współpracy z Kurdami, uznania ich regionalnej potęgi na terenie Morza Śródziemnego i dostarczenia technologii rozwijających turecki przemysł.
To wszystko może powodować opóźnienia na drodze Szwecji do NATO, obecnie jest to najsilniejsza karta, którą może grać ze Stanami Zjednoczonymi. Umowa zbożowa też jest ważna, ale nie zapominajmy, że sabotowanie wysiłków na rzecz jej przywrócenia byłoby też strzeleniem sobie w stopę, gdyż Turcja jest beneficjentem zbożowego eksportu Ukrainy. Z kolei po stronie tureckich oczekiwań nie ma dalej też przełomu w sprawie sprzedaży zmodyfikowanych myśliwców F-16. Główny blokujący senator Bob Menendez tydzień temu oświadczył, że nie pojawiły się inne informacje, które zmieniłyby postawę senatu w sprawie umowy. Menendez podkreślił, że nie ma jeszcze ostatecznego potwierdzenia ze strony tureckiego parlamentu dla członkostwa w Szwecji w NATO. Pokazuje to też brak zaufania obydwu stron, które nie chcą ostatecznie potwierdzić swojego ustępstwa, obawiając się, że partner ich oszuka. W takiej sytuacji ratyfikacja członkostwa Szwecji może napotkać jeszcze na rafy.
Jan Wójcik