Niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaproponowało trzynastopunktowy plan, który ma zabezpieczyć państwo przed wpływami skrajnej prawicy. Zakłada on m.in. możliwość kontrolowania przez służby specjalne finansów osób, które mogą stanowić zagrożenie. Osoby związane z ruchami ekstremistycznymi będzie można łatwiej usuwać ze służby publicznej. Z kolei trudniej będzie organizować demonstracje.
Część polityków domaga się, by sędziowie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego byli wybierani większością dwóch trzecich głosów i by ten zapis znalazł się w konstytucji.
Niektórzy eksperci zwraca jednak uwagę, że te rozwiązania mogą przysporzyć popularności skrajnym ruchom. Z kolei gdyby takie ugrupowania miały więcej niż dwie trzecie mandatów w parlamencie, mogłyby blokować wybór sędziów.
Po wyborach jesienią 2025 roku sytuacja może być taka, że albo będzie konieczna koalicja z AfD, albo będzie potrzebna koalicja wszystkich przeciwko lub prawie wszystko przeciwko. Siłą rzeczy w jej skład wejdzie SPD, a być może i skrajna Die Linke. Oznacza to, że niemiecka polityka wschodnia nie będzie odpowiadała polskim oczekiwaniom, tak to ujmijmy delikatnie
– mówi Michał Kuź z Uczelni Łazarskiego.
W styczniu setki tysięcy Niemców protestowały przeciwko ekstremizmowi. Tymczasem skrajna Alternatywa dla Niemiec jest w sondażach na drugim miejscu i ma blisko 20 proc. poparcia.
Dla Polski najbardziej niepokojące jest pacyfistyczne i wręcz otwarcie prorosyjskie nastawienie, które panuje zarówno w szeregach AfD jak i wśród wielu działaczy SPD, czyli socjaldemokratów – partii dziś rządzącej. Podobnie w Die Linke i Sojuszu Sary Wagenknecht
– dodaje Michał Kuź.
Alternatywa dla Niemiec ma już wskazanych przez siebie sędziów w trybunałach konstytucyjnych niektórych niemieckich landów.
Eugeniusz Romer