Niemcy w momencie przełomu – spory wokół dostaw uzbrojenia dla Ukrainy
Jak poinformował portal Politico, wicekanclerz Niemiec Robert Habeck miał wycofać się ze swoich wcześniejszych deklaracji o potrzebie szybkiego dostarczenia ciężkiego uzbrojenia, w tym czołgów, Ukrainie.
Kilka dni temu Habeck, członek partii Zielonych, miał stwierdzić, że „Wszystko, co pomoże teraz ukraińskiej armii, musi być dostarczone szybko”, natomiast już kilka dni później podczas wizyty w Kilonii wycofał się z tych słów, wspominając o obawach sojuszników z NATO, że dostawy nowoczesnych czołgów od zachodnich producentów mogą skłonić Rosję do rozszerzenia działań wojennych na kraje zachodnie.
Jak stwierdził: „Broń ciężka jest synonimem czołgów, a wszystkie kraje NATO do tej pory wykluczały dostawy tego typu sprzętu, aby same nie stały się celem”, dodał, że NATO i UE muszą najpierw przedyskutować, „czy chcemy zmienić tę linię” i podsumował: „Niemcy słusznie działają w jedności ze swoimi partnerami. I ta jedność musi być utrzymana za wszelką cenę”.
Jednak stanowisko to nie jest podzielane przez wszystkie partie koalicji rządzącej, w skład której wchodzą Socjaldemokraci Scholza (SPD), Zieloni i liberalna Wolna Partia Demokratyczna (FDP). Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock, podobnie jak Habeck należąca do partii Zielonych, wezwała w tym tygodniu do dostarczenia „ciężkiej broni” na Ukrainę, a jednocześnie w zawoalowany sposób skrytykowała Scholza, mówiąc, że „teraz nie czas na wymówki, teraz czas na kreatywność i pragmatyzm”.
Podobne stanowisko zaprezentowała Marie-Agnes Strack-Zimmermann z FDP, przewodnicząca komisji obrony w Bundestagu, która stwierdziła, że brakuje koordynacji między różnymi ministerstwami w niemieckim rządzie jeśli chodzi o podejmowanie decyzji o dostawach broni i zarzuciła kanclerzowi Scholzowi, że nie wykazał się odpowiednim poziomem przywództwa.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba w czwartek ponowił apel do Niemiec o dostarczenie Ukrainie czołgów i innej ciężkiej broni, aby pomóc Kijowowi odeprzeć spodziewaną rosyjską ofensywę na wschodzie kraju. Ukraina płaci cenę za wahania Scholza ludzkim życiem – powiedział Kuleba niemieckiemu nadawcy publicznemu ARD.
Jak informuje portal Politico, wśród rozważanych rozwiązań jest wysłanie na Ukrainę przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej ciężkiego postsowieckiego sprzętu w zamian za nowocześniejsze czołgi z Niemiec lub od innych sojuszników z NATO. Strack-Zimmermann powiedziała, że Polska miała przyjąć ten pomysł „z wielkim zainteresowaniem”.
Jednak Habeck, zapytany o tę propozycję, odpowiedział, że żadne decyzje w tej kwestii jeszcze nie zapadły. Zastrzegł, że nie jest jasne, czy urzędnicy mogą zagwarantować wymianę „jeden do jednego” radzieckich czołgów na nowocześniejsze.
Na tle dostaw uzbrojenia dla Ukrainy zaostrzył się spór między partiami w niemieckiej koalicji rządzącej. Rolf Mützenich, przewodniczący frakcji SPD w Bundestagu, odpierał w czwartek krytykę ze strony posłów Zielonych i FDP, sugerując jednocześnie, że dostawy czołgów na Ukrainę mogą mieć konsekwencje dla bezpieczeństwa samych Niemiec.
Strack-Zimmermann z FDP za pośrednictwem mediów społecznościowych odpowiedziała posłowi SPD, że nie zrozumiał historycznej zmiany w niemieckiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa po inwazji Rosji, nazwanej Zeitenwende (punkt zwrotny), którą Scholz ogłosił pod koniec lutego.Jak stwierdziła: „Nie może on zaakceptować faktu, że stary, sztywny światopogląd upadł”.
Głos w toczącej się w Niemczech debacie wokół postawy Berlina wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę zabrał także wpływowy ekspert i komentator polityczny Ulrich Speck, związany z ośrodkiem eksperckim German Marshall Fund. Jego ostatnią wypowiedź, którą w postaci wątku umieścił na Twitterze, warto przytoczyć w całości, bowiem dotyka ona sedna sporów i dylematów związanych ze zmieniającą się architekturą bezpieczeństwa w Europie i rolą Niemiec w tym procesie.
„Minimalne zaangażowanie Niemiec na Ukrainie po raz kolejny dowodzi, że niemiecka polityka jest bardzo zamknięta w sobie, że polityka zagraniczna istnieje tylko w słabych podstawach i nie ma prawie żadnego poparcia społecznego. Liczy się własna wrażliwość i krótkoterminowe interesy własne, a nie kształtowanie środowiska za pomocą instrumentów polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Jest to forma izolacjonizmu.
Takie podejście sprawdzało się przez dziesięciolecia, ale w epoce nowej geopolityki, w której supremacja Zachodu i porządek demokratyczno-liberalny są coraz częściej otwarcie kwestionowane przez rewizjonistyczną Rosję i Chiny, dążące do zmiany porządku światowego, to już nie wystarcza.
Kraj o największej gospodarce w Europie, gracz na arenie międzynarodowej, który wkrótce będzie dysponował największym budżetem wojskowym w Europie, musi zająć odpowiednią pozycję w tej konfrontacji i podjąć znaczące zobowiązania, zamiast – jak obecnie – chować się w cień, jakby był małym krajem na peryferiach.
Niemcy są obecnie jednym z najsłabszych ogniw w łańcuchu, jeśli chodzi o obronę europejskiego porządku bezpieczeństwa. W USA i w Europie jest to postrzegane z irytacją i dużym zaniepokojeniem. Wiarygodność Niemiec jest obecnie słaba.
Obecny rząd nie jest gotów zrezygnować z kilku punktów procentowych PKB, aby wysuszyć zasoby, na których Putin buduje swoje rządy, i w ten sposób zmusić go do przemyślenia swojej polityki. Jeśli chodzi o dostawy broni, kanclerz ukrywa się za pseudoargumentami, aby nie zrobić jednej rzeczy: zapewnić Ukrainie lepszą pozycję do odparcia kolejnego rosyjskiego ataku. Jakie motywy nim kierują?
Liberalny porządek międzynarodowy, gwarantowany przez dziesięciolecia głównie przez USA, stanowił ramy, dzięki którym Niemcy mogły stanąć na nogi po katastrofie z własnej winy i rozwinąć ogromną potęgę gospodarczą. Teraz po raz pierwszy Niemcy są proszone o pomoc w obronie tego porządku w znaczący sposób – ale uchylają się od tego, używając błahych argumentów. Codziennie czytamy i słyszymy, czego Niemcy niestety nie chcą i nie mogą zrobić. Berlin stał się wszędzie hamulcowym i przeszkodą.
Niemcy nie mają własnej strategii, która pozwoliłaby osiągnąć cele Zachodu – ocalić Ukrainę jako państwo i naród oraz zapobiec przekształceniu się Rosji w imperium nastawione na podbój. Niemcy niechętnie przyłączają się do działań Zachodu, ale nie mają też żadnej alternatywy. W Niemczech, a także w Urzędzie Kanclerskim, nie wydaje się jasne, że ta wojna dotyczy przyszłości Europy i jej bezpieczeństwa, wolności i dobrobytu Niemiec. Niemieckim politykom nie wydaje się też jasne, że żaden inny kraj zachodni, po USA, nie ma w tym konflikcie takiego znaczenia jak Niemcy. To, co zrobi lub czego nie zrobi Berlin, częściowo zadecyduje o wyniku wojny na Ukrainie.
Paradoks polega na tym, że ogół społeczeństwa wydaje się popierać większe zaangażowanie Niemiec we wspieranie Ukrainy, w przeciwieństwie do rządu. Nawet jeśli rząd na co dzień sprzeciwia się bojkotowi energetycznemu surowców z Rosji, to społeczeństwo w sporej części poparłoby te działania. Jeśli chodzi o dostawy ciężkiego uzbrojenia dla Ukrainy, których rząd odmawia, aprobata społeczna również jest wysoka. Na tej podstawie rząd w Berlinie może i powinien opracować strategiczną – ukierunkowaną na kształtowanie długofalowych warunków ramowych dla Niemiec i Europy – politykę zagraniczną; jej początki można znaleźć w przemówieniu zwiastującym nadejście „punktu zwrotnego”. Działania należałoby podjąć szybko: następny poważny atak rosyjski jest przygotowywany w ciągu tych minut, godzin i dni. Niemcy doświadczają tego testu dojrzałości w niezwykle dogodnym momencie. USA pod wodzą Bidena ponownie wypełniają swoją tradycyjną rolę strategicznego i militarnego lidera Europy – bardzo profesjonalnie i mądrze. Jednak na dłuższą metę Niemcy nie będą mogły na tym polegać i liczyć na to, że to Amerykanie wykonują główną pracę i trzeba jedynie niewielkich działań, albo zrobienia czegoś ,więcej czy mniej, tu czy tam.
W pewnym momencie wszystkie oczy zwrócą się na Berlin i padnie pytanie: co zrobią Niemcy? Wtedy nagle przyszłość europejskiego porządku bezpieczeństwa będzie zależeć od rządu niemieckiego, ponieważ jest on po prostu kolosem w Europie, bez którego nic nie działa i który trzyma wiele wiele kart w ręku.
Pozostaje pytanie: czy obecna niezdolność Niemiec do odgrywania roli współmiernej do ich wagi ma charakter strukturalny, czy też jest to przede wszystkim problem obecnego przywództwa politycznego? Istnieją argumenty przemawiające za jednym i drugim.
Oczywiście, jeśli Niemcy nie poradzą sobie z zadaniem, przed którym obecnie stoją, osłabi to również ich kluczową pozycja w Europie. Mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej i Skandynawii będą budować swoje bezpieczeństwo bez udziału Niemiec, przy współpracy z Wielką Brytanią i USA”.
Marek Stefan