To już pewne – premier Holandii Mark Rutte zostanie nowym sekretarzem generalnym NATO. Został zaakceptowany przez przedstawicieli 32 państw sojuszu. Jego jedyny rywal – prezydent Rumunii Klaus Iohannis wycofał swoją kandydaturę w zeszłym tygodniu.
Rutte obecnie przedstawiany jest jako zażarty przeciwnik Rosji i orędownik wspierania Ukrainy. Pod jego rządami Holandia zobowiązała się przekazać Kijowowi myśliwce F-16. Jego przeciwnicy przypominają jednak, że był on niegdyś zwolennikiem współpracy energetycznej z Rosją i znalazł się na niesławnym zdjęciu z ceremonii otwarcia gazociągu Nord Stream.
Wybór Marka Rutte oznacza przede wszystkim dominację Stanów Zjednoczonych i potęg europejskich w sojuszu, którym zależało, by sekretarzem był ktoś o niezbyt jastrzębich poglądach na Rosję. Mamy zatem polityka, który zapisał się w historii jako jeden z tych, którzy firmowali Nord Stream swoim nazwiskiem. Oczywiście po agresji na Ukrainę postawa Holandii pod rządami Rutte się zmieniła, ale możliwe, że chodziło o jego osobisty interes i nominację na to stanowisko
– komentuje dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.
Jak podkreśla Agencja Reutera, państwa wschodniej flanki NATO oczekiwały, że tym razem sekretarzem zostanie ktoś z ich regionu. Klaus Iohannis nie był ich jedynym przedstawicielem, którego nazwisko pojawiało się na giełdzie – mówiono także o premier Estonii Kai Kallas.
Państwa wschodniej flanki są same sobie winne, choć to mało popularny pogląd. Nie stworzyły wspólnego frontu, nie wybrały wspólnego kandydata, a przecież można było porozumieć się chociażby w formacie Bukaresztańskiej Dziewiątki, nawet z pominięciem Węgier
– dodaje Marek Stefan.
Mark Rutte obejmie stanowisko 1 października tego roku.
Eugeniusz Romer