O prawdopodobieństwie rosyjskiego ataku nuklearnego

W udzielonym w ubiegły weekend wywiadzie dla CNN sekretarz obrony USA Lloyd Austin powiedział, że spodziewa się, iż prezydent Władimir Putin nadal będzie sugerował, że może użyć broni jądrowej w wojnie Rosji z Ukrainą i w opinii Austina nie jest to całkowicie wykluczone.  Jak dodał jednak: „(…) nie widzę w tej chwili niczego, co prowadziłoby mnie do przekonania, że podjął taką decyzję”.

Szef Pentaganu podkreślił przy tym, że niezależnie od tego, co Putin zrobi dalej, Stany Zjednoczone nie porzucą Ukrainy. „Będziemy nadal wspierać Ukraińców, jak słyszeliście, jak powiedział nasz prezydent, tak długo, jak będzie to konieczne”, powiedział.

Ogłoszona 30 września przez Rosję aneksja terytoriów należących do Ukrainy, która miała miejsce w czasie kolejnych sukcesów ukraińskich sił zbrojnych w Donbasie, a także na południu kraju, sprawiła, że wśród zachodnich ekspertów i w mediach coraz częściej analizowana jest możliwość użycia przez Moskwę broni nuklearnej jako odpowiedzi na ostatnie postępy Kijowa na froncie.

„Ryzyko wojny jądrowej jest dziś większe niż kiedykolwiek od czasu kubańskiego kryzysu rakietowego. A decyzje, które trzeba będzie podjąć po rosyjskim uderzeniu jądrowym na Ukrainę, są bezprecedensowe – wskazują amerykańscy analitycy wojskowi, cytowani przez portal Politico.

Jak podaje „The New York Times”, administracja Bidena utworzyła zespół Tiger Team złożony z urzędników zajmujących się bezpieczeństwem narodowym, aby przeprowadzić gry i symulacje wojenne na wypadek, gdyby Rosja użyła broni jądrowej.

Sam Nunn, były wieloletni senator z ramienia Parti Demokratycznej, a także założyciel pozarządowej organizacji Nuclear Threat Initiative, jest zdania, że jeśli Rosja użyje broni jądrowej na Ukrainie, amerykański odwet jądrowy powinien być ostatecznością. Zamiast tego opowiada się on za jakimś rodzajem eskalacji poziomej (konwencjonalnej), w celu uniknięcia wymiany nuklearnej między Rosją a Stanami Zjednoczonymi.

Jak wskazuje Nunn: „Na przykład, jeśli Rosja uderzy w Ukrainę pociskiem nuklearnym wystrzelonym z okrętu, Stany Zjednoczone powinny zatopić ten okręt. Liczba ukraińskich ofiar powinna decydować o surowości amerykańskiej reakcji, a ewentualna eskalacja powinna być prowadzona wyłącznie przy użyciu broni konwencjonalnej. W odwecie można by zatopić rosyjską flotę czarnomorską, a nad Ukrainą wprowadzić strefę zakazu lotów, nawet jeśli oznaczałoby to zniszczenie jednostek przeciwlotniczych na rosyjskiej ziemi”.

Z kolei William Perry – weteran amerykańskiej elity strategicznej, dostarczający m.in. codzienne analizy wywiadowcze dla prezydenta Kennedy’ego w czasie kryzysu kubańskiego, a później piastujący szereg wysokich funkcji w Pentagonie za administracji Cartera i Clintona, wskazuje, w wypowiedzi dla magazynu „The Atlantic”:

„Jeśli inwazja Rosji na Ukrainę się powiedzie, powinniśmy spodziewać się kolejnych. Putin sięga po szantaż nuklearny, grożąc użyciem broni jądrowej do celów ofensywnych, a nie defensywnych, próbując odstraszyć Stany Zjednoczone od dostarczenia broni konwencjonalnej, której Ukraina bardzo potrzebuje. Obawiam się, że jeśli poddamy się tej skandalicznej groźbie staniemy przed nią ponownie”. Perry wskazuje, że jeśli Putin zdecyduje się na użycie taktycznej broni nuklearnej, to zrobi to raczej przeciwko celom wojskowym niż cywilnym, chcąc ograniczyć negatywne skutki reakcji opinii międzynarodowej.

Perry również opowiada się za konwencjonalną odpowiedzią ze strony USA w wypadku rosyjskiego uderzenia nuklearnego na Ukrainę: „Jeśli Stany Zjednoczone uzyskają informacje, że Rosja przygotowuje się do użycia broni jądrowej, informacje te powinny być natychmiast upublicznione. A jeśli Rosja jej użyje, USA powinny wezwać do międzynarodowego potępienia, wywołać jak największą reakcję międzynarodową i podjąć działania wojskowe, z sojusznikami z NATO lub bez nich. Odwet powinien być silny, skoncentrowany i konwencjonalny, a nie nuklearny. Powinien być ograniczony do Ukrainy, najlepiej, gdyby celami odpowiedzi wojskowej USA, były miejsca i systemy, z których dokonano ataku nuklearnego”.

O jakich scenariuszach jądrowego ataku bronią taktyczną dyskutuje się obecnie w kontekście możliwych rosyjskich uderzeń na Ukrainę? Magazyn „The Atlantic”, wskazuje na cztery. Pierwszy zakładałby detonację poza siedliskami ludzkimi, np. nad Morzem Czarnym, w celu sygnalizacji strategicznej wobec USA i państw Zachodu, że Moskwa, jest gotowa poruszać się „w górę” drabiny eskalacyjnej. Drugi zakłada tzw. „uderzenie dekapitacyjne” (ang. countervalue strike), czyli wymierzone w kierownictwo polityczne i wojskowe państwa, a więc w przypadku Ukrainy w Kijów, w celu pozbawienie przeciwnika kluczowych elit i przywódców. Trzeci, to tzw. atak counterforce, czyli wymierzony w wrogie instalacje wojskowe lub zgrupowanie sił przeciwnika, dla nagłego pozbawienia go zdolności do prowadzenia dalszych działań konwencjonalnych. Zarówno w przypadku drugim jak i trzecim Rosja miałaby liczyć na szok, jaki wywołałyby w ukraińskim społeczeństwie i na Zachodzie, te uderzenia jądrowe.

To co jednak zdaje się umykać nam w toczącej się dyskusji, to odpowiedzi na kilka zupełnie kluczowych kwestii, które powinny rzucić nieco więcej światła na prawdopodobieństwo użycia przez Rosję taktycznej broni nuklearnej. Po pierwsze, należy stwierdzić, że broń jądrowa od czasów zimnej wojny, kiedy kształtowały się na Wschodzie i Zachodzie doktryny jej użycia, służy przede wszystkim do straszenia jej użyciem, a nie do jej faktycznego zastosowania, ze względu na realne wysokie koszty dla wszystkich stron konfliktu i trudną do okiełznania spiralę eskalacji, w której mogą znaleźć się oponenci. A zatem scenariusz nagłego użycia przez Rosję nawet taktycznej broni jądrowej przeciw Ukrainie byłby istotnym zaprzeczeniem tej doktrynie. Należałoby się raczej spodziewać, że Putin stopniowo przesuwałby się po kolejnych „szczeblach drabiny eskalacyjnej”, komunikując wprost, przede wszystkim wobec Zachodu i USA, że jest gotowy do użycia broni jądrowej. Elementami takiej komunikacji strategicznej Rosji byłyby ćwiczenia sił strategicznych i rakietowych Federacji Rosyjskiej, przeniesienie taktycznych głowic nuklearnych z magazynów, gdzie są składowane, do baz wojskowych, przemieszczanie się bombowców strategicznych; wreszcie elementem sygnalizacji strategicznej, który raczej poprzedziłby użycie broni jądrowej, byłyby detonacje nad obszarami niezamieszkałymi np. nad wspomnianym już Morzem Czarnym. Należy zaznaczyć, że na chwilę obecną, co sygnalizują m.in. Amerykanie, nie zaobserwowano, by Rosja dokonywała wobec Zachodu wyżej wymienionych posunięć, a ogranicza się jedynie do gróźb werbalnych.

Kolejna, chyba najistotniejsza kwestia, to pytanie, czy ewentualne użycie przez Federację Rosyjską taktycznej broni nuklearnej przybliżyłoby ją do osiągnięcia celów strategicznych w wojnie z Ukrainą i konflikcie z Zachodem. Można mieć w tym aspekcie poważne wątpliwości.

By odpowiedzieć na to pytanie, należy najpierw określić, co Putin chce obecnie osiągnąć w wojnie z Ukrainą. Jak się wydaje celem maksimum jest wciąż zneutralizowanie tego państwa i pozbawienie go podmiotowości przez uczynienie Kijowa uległym wobec politycznej woli Moskwy. W wersji minimum, jak się wydaje, celem Kremla jest zdobycie i utrzymanie kontroli nad jak największymi obszarami Ukrainy na wschodzie i południu.

Czy zatem ewentualne „uderzenie dekapitacyjne” taktyczną bronią nuklearną w Kijów, lub uderzenie typu counterforce w zgrupowanie wojsk ukraińskich na wschodzie lub południu, przybliżyłoby Rosję do osiągnięcia celów strategicznych? Wydaje się, że nie. W pierwszym przypadku ukraińskie elity polityczne, ale także społeczeństwo, niejednokrotnie dawały wyraz swojej determinacji w obronie niepodległości, a zatem ewentualny atak nuklearny na Kijów mógłby tylko ją wzmocnić. Mało prawdopodobne wydaje się także udane wyeliminowanie znacznej części ukraińskiego przywództwa politycznego i wojskowego, bo niemal od początku konfliktu pracuje ono w rozproszeniu w różnych częściach kraju. Uderzenie counterforce, de facto na obszarach niedawno zaantektowanych przez Rosję, byłoby przeciwskuteczne z racji opadu radiologicznego, który skaziłby niemałą część tych obszarów, pozbawiając je użyteczności z punktu widzenia Rosji.

Pozostaje zatem rozważyć ewentualny wpływ możliwych uderzeń nuklearnych na Ukrainę na USA i państwa Zachodu. Z pewnością istnieje duże prawdopodobieństwo przybrania na sile, szczególnie w krajach zachodniej Europy, tych głosów, które opowiadałby się za jak najszybszym rozejmem z Rosją „w imię pokoju”. Jednak potencjalne koszty ekonomiczne dla Federacji Rosyjskiej w postaci kolejnych bardzo możliwych sankcji gospodarczych ze strony Zachodu, byłyby dla Moskwy miażdżące.

Taki obrót spraw w konflikcie z rosyjsko-ukraińskim, spowodowałby także niewątpliwie zmianę jakościową w pomocy wojskowej udzielanej Kijowowi przede wszystkim przez Waszyngton. Do tej pory nie przekazywane przez Amerykanów systemy uzbrojenia, jak pociski ATACMS o zasięgu do 300 km, czy czołgi zachodniej produkcji, mogłyby trafić na Ukrainę. Z pewnością nie poprawiłoby to sytuacji strategicznej Rosji w konflikcie.

Wreszcie, tak jak wskazują cytowani już powyżej amerykańscy eksperci, USA mogłyby odpowiedzieć konwencjonalnie na użycie przez Rosję taktycznej broni nuklearnej. Czy taka reakcja ze strony Waszyngtonu byłaby adekwatna? To zależy od jej efektów. Jeśli USA w rezultacie pozbawiłyby Rosję kluczowych z punktu widzenia prowadzenia dalszych działań wojskowych na Ukrainie zasobów militarnych, to byłaby to odpowiedź wystarczająca. Taki efekt miałoby ewentualne zniszczenie przez Amerykanów floty czarnomorskiej, wszystkich baz, lotnisk i magazynów wojskowych na Krymie, czy w Rosji w pobliżu granicy z Ukrainą.

Nie mniej istotne, także z psychologicznego punktu widzenia, byłoby ustanowienie przez USA strefy zakazu lotów nad Ukrainą, którą obecnie ze względu na paraliż rosyjskiego lotnictwa byłoby dużo łatwiej ustanowić i utrzymać. Nie należy także zapominać, że ewentualna odpowiedź konwencjonalna ze strony USA groziłaby wejściem w „spiralę eskalacji”, która mogłaby bardzo szybko wynieść tę wojnę do poziomu strategicznej wymiany nuklearnej, oznaczającej dla Federacji Rosyjskiej zagładę. Nie wydaje się zatem, żeby kierownictwo polityczne na Kremlu zdecydowało się podjąć tak daleko idące ryzyko.

Waszyngton w obliczu jądrowej eskalacji konfliktu ze strony Rosji mógłby zdecydować się na przeniesienie na wschodnią flankę NATO części swojego europejskiego arsenału nuklearnego (bomb grawitacyjnych B-61), a także na włączenie np. Polski do programu NATO Nuclear Sharing, czyli współdzielenia przez sojuszników amerykańskiej broni jądrowej. Warto dodać, że w niedawnej wypowiedzi takie rozwiązanie poparł były naczelny dowódca sił NATO (SACEUR) gen. Breedlove. Oba wyżej wymienione posunięcia z pewnością nie poprawiłyby strategicznej pozycji Rosji w regionie.

Wreszcie, użycie broni nuklearnej przez Rosję może skłonić Indie czy Chiny do ostrego sprzeciwu wobec takich działań i wpłynąć na ograniczenie relacji gospodarczych między tymi krajami, co nie pozostałoby bez wpływu na stan rosyjskiej gospodarki.

Jak wskazują Julia Cournoyer i Marion Messmer z brytyjskiego ośrodka analitycznego Chatcham House: „Użycie broni jądrowej na Ukrainie prawdopodobnie zadałoby kłam argumentowi Putina, że rosyjska inwazja miała na celu „ratowanie Ukrainy” [z rąk „nazistów” – przyp. aut.], co groziłoby utratą przez rząd rosyjski poparcia społecznego w kraju i w części państw na arenie międzynarodowej”.

Czeka nas w najbliższych tygodniach i miesiącach prawdziwa gra nerwów w konflikcie z Rosją, która ponosząc kolejne porażki na Ukrainie będzie chciała odwrócić losy tej wojny ponownie na swoją korzyść, sięgając przy tym nieraz po „nuklearny straszak”. Jednakże ewentualne korzyści płynące z użycia przez Rosję broni nuklearnej byłyby niewielkie lub żadne, co czyni ten scenariusz wciąż mało prawdopodobnym.

Marek Stefan