Jeszcze niedawno mówiono, że relacje Stanów Zjednoczonych i Kanady to jedno z najbardziej stabilnych partnerstw na świecie; sąsiedztwo oparte na zaufaniu, wspólnych wartościach i głębokich powiązaniach gospodarczych. Jednak początek 2025 roku brutalnie zweryfikował te założenia. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu nie oznaczał tylko korekty kursu, lecz całkowitą zmianę zasad gry. Kanada znalazła się pod bezpośrednim naciskiem nowej, protekcjonistycznej doktryny Waszyngtonu.
Decyzja administracji Trumpa z lutego o nałożeniu 25-procentowych ceł na większość kanadyjskich produktów, w tym drewno, stal i aluminium, oraz 10-procentowych opłat celnych na ropę i gaz została oficjalnie uzasadniona „ochroną amerykańskiego rynku”. W praktyce jednak był to polityczny test lojalności, który sprawił, że dotychczasowa równowaga w relacjach transgranicznych zaczęła się gwałtownie chwiać.
Trump nie ograniczył się jednak tylko do działań handlowych. W serii wypowiedzi oskarżył Kanadę o „oszukiwanie amerykańskich rolników”, krytykował również kanadyjski system zarządzania dostawami w sektorach mleczarskim, drobiarskim i jajecznym, twierdząc, że ogranicza on dostęp amerykańskich produktów do kanadyjskiego rynku i utrwala nierównowagę handlową. Posunął się nawet do sugestii, że „Kanada powinna rozważyć zostanie 51. stanem USA”, co – nawet jak na standardy politycznego show Trumpa – zostało w Ottawie odebrane jako otwarte podważenie kanadyjskiej suwerenności.
Premier Justin Trudeau określił te działania jako „nieuzasadnione i szkodliwe” i zaapelował o deeskalację. Sam jednak niespodziewanie ogłosił swoją rezygnację już na początku stycznia. Ster władzy przejął Mark Carney – były gubernator Banku Kanady i Banku Anglii – postać z silnym zapleczem technokratycznym, ale bez politycznego mandatu. Jego pierwszym ruchem było ogłoszenie przedterminowych wyborów federalnych, które odbędą się 28 kwietnia 2025 roku. Carney otwarcie przyznał, że potrzebuje „czytelnego poparcia obywateli, by bronić kanadyjskiej suwerenności”.
Od tego czasu napięcie tylko narastało. Trump w swoim stylu nazwał Carneya „gubernatorem północnej prowincji”, sugerując – pół żartem, pół serio – że Kanada odgrywa dziś rolę junior partnera, który zbyt długo korzystał z amerykańskiej życzliwości. W Kanadzie taka retoryka wywołała falę oburzenia. Symbolem rosnącej frustracji stał się moment podczas meczu hokejowego w Montrealu, gdy publiczność wygwizdała hymn Stanów Zjednoczonych. Liczba Kanadyjczyków podróżujących do USA spadła do poziomów niewidzianych od czasów pandemii COVID-19, a badania opinii publicznej wskazują na wzrost nastrojów antyamerykańskich.
Pascal Lamy, były komisarz UE ds. handlu, zauważył z przekąsem, że „Kanada ma dziś większe szanse na dołączenie do Unii Europejskiej niż na zostanie kolejnym stanem USA”.
Atmosfera kryzysu nie ogranicza się do symboli. Kanada wprowadziła cła odwetowe na towary amerykańskie o wartości 30 miliardów dolarów kanadyjskich. Jednocześnie Ottawa zaczęła szukać nowych kierunków strategicznych, zarówno w Azji i na Pacyfiku, jak i w Europie. Pascal Lamy, były komisarz UE ds. handlu, zauważył z przekąsem, że „Kanada ma dziś większe szanse na dołączenie do Unii Europejskiej niż na zostanie kolejnym stanem USA”.
Kluczowym punktem spornym pozostaje sektor energetyczny. Kanada dostarcza USA ponad połowę ich importowanej ropy naftowej. Próba naruszenia tej równowagi – nawet w imię amerykańskiej „samowystarczalności” – wiąże się z ogromnym ryzykiem po obu stronach granicy. Eksperci, tacy jak Rory Johnston i Joe Calnan, zwracają uwagę, że zależność energetyczna nie znosi nagłych gestów, a długofalowe zakłócenia mogą uderzyć nie tylko w Kanadę, ale również w amerykańskich konsumentów i sektor przemysłowy.
Nie mniej istotna jest zmiana tonu w polityce. Styl Trumpa – oparty na eskalacji, groźbach i późniejszych „ofertach” – może być skuteczny w krótkoterminowych negocjacjach, ale jego wpływ na zaufanie między państwami sojuszniczymi jest destrukcyjny. W Brukseli, Berlinie i Paryżu wzmogły się obawy, że relacje transatlantyckie mogą zostać zastąpione nowym układem sił, w którym dominować będą transakcje.
Zbliżające się wybory w Kanadzie będą momentem przełomowym. To nie tylko walka o kształt polityki wewnętrznej, ale też decyzja o tym, w jakim kierunku pójdzie kanadyjska polityka zagraniczna i czy uda się jej wyjść z cienia amerykańskiego protekcjonizmu. Pytanie, które zadają dziś sobie kanadyjscy politycy, eksperci i zwykli obywatele, brzmi: jak współpracować z partnerem, który z dnia na dzień może zamienić się w przeciwnika?