Władze Izraela obawiają się, że Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze wyda nakaz aresztowania wysokich urzędników tego państwa, na czele z premierem Benjaminem Netanjahu. Szef rządu napisał w mediach społecznościowych, że nie zaakceptuje próby odebrania Izraelowi „niezbywalnego prawa do samoobrony”. 

Moim zdaniem obecne informacje o możliwym wydaniem nakazu aresztowania premiera Netanjahu, jakkolwiek mają pewne poważne podstawy, są na razie tylko polityczną zagrywką premiera Netanjahu. Są ku temu rzeczywiste powody, natomiast na razie jest za wcześnie, by o tym przesądzać. Przede wszystkim warto pamiętać, że pogłoski dotyczące ewentualnego nakazu aresztowania wyszły ze strony izraelskiej. Natomiast nie da się wykluczyć, że w przyszłości faktycznie dojdzie do wydania takiego nakazu

– komentuje Marcin Krzyżanowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Izrael jest oskarżany o blokowanie dostaw pomocy humanitarnej do Strefy Gazy oraz zbyt brutalne postępowanie wobec jej mieszkańców w odwecie za ataki Hamasu z 7 października zeszłego roku. Międzynarodowy Trybunał Karny prowadzi śledztwo w sprawie zbrodni wojennych po obu stronach obecnego konfliktu, jak i w trakcie wojny z 2014 roku. 

Międzynarodowy Trybunał Karny prowadzi postępowania wobec osób indywidualnych, które mogły dopuścić się zbrodni wojennych lub ludobójstwa. Nie może skazywać oskarżonych bez ich obecności, ale może wydać nakaz aresztowania, który utrudnia podróżowanie.

Ani Izrael, ani Stany Zjednoczone nie są członkami Międzynarodowego Trybunału Karnego, a Stany Zjednoczone co jakiś czas wręcz aktywnie sabotują jego prace. Warto przypomnieć, że jeszcze prezydent George Bush Junior podpisał ustawę, która autoryzuje Stany Zjednoczone do działań mających na celu uwolnienie przetrzymywanych aresztowanych przez Międzynarodowy Trybunał Karny obywateli Stanów Zjednoczonych oraz, co istotne, obywateli państw sojuszniczych, w tym właśnie Izraela

– dodaje Krzyżanowski.

Tymczasem The New York Times donosi, że państwa arabskie, takie jak Egipt, Maroko, czy Jordania aresztowały wiele osób, które brały udział w protestach przeciwko działaniom Izraela.  Wobec wielu z nich prowadzone są postępowania.

Z jednej strony oczywiście z politycznego punktu widzenia państwa arabskie, jeśli nawet nie potępiają wyraźnie Izraela, to raczej wspierają sprawę palestyńską. Jednakże dla nich obecność Palestyńczyków na ich terytoriach jest wysoce problematyczna. Zarówno Jordania, jak i Egipt są państwami autorytarnymi. W obu przypadkach niepokoje społeczne, bez względu na tło, mogą stanowić poważne zagrożenie dla rządów

– komentuje Krzyżanowski. 

W atakach Hamasu na Izrael 7 października zeszłego roku zginęło 1200 osób. Jak twierdzi Ministerstwo Zdrowia Gazy, w wyniku izraelskiego odwetu śmierć poniosło prawie 35 tys. Palestyńczyków.