Referendum w Tunezji: niska frekwencja, pełnia władzy dla prezydenta
Przy niskiej frekwencji (27,5%) Tunezyjczycy w poniedziałek 25 lipca zagłosowali za zmianą konstytucji w referendum. Zmiany te odchodzą od systemu semi-prezydenckiego do zdecydowanego wzmocnienia urzędu prezydenta, równo rok po tym, jak urzędujący prezydent Kais Saied rozwiązał parlament.
Prezydent Saied celebrował po zakończeniu głosowania wstępne wyniki, w których ponad 90% głosujących opowiedziało się za zdecydowanym rozszerzeniem jego władzy. Jego zdaniem to kamień węgielny nowej republiki tunezyjskiej. Opozycja bojkotująca referendum twierdzi przeciwnie, że ze względu na niską frekwencję referendum jest nieważne, a dodatkowo oskarża komisję wyborczą ISIE o sfałszowanie danych na temat wyborów przypominając, że prezydent przejął kontrolę nad komisją w kwietniu dając sobie prawo mianowania trzech z siedmiu jej członków.
Dla Saieda i jego zwolenników wynik ma być zakończeniem trwającego dekadę politycznego klinczu. Dla opozycji jest to świadectwo, że ostatni kraj Arabskiej Wiosny, rok po tym jak prezydent rozwiązał parlament, odchodzi od demokracji. Jego krytycy twierdzą, że te zmiany będą prowadzić do dyktatury przy zachowaniu pozorów demokracji. Zwolennicy, chociaż nie pojawili się licznie, wierzą, że kraj do wyjścia ze swoich problemów potrzebuje silnego przywódcy.
Co znajduje się w nowej Konstytucji, która zastępuje tę przyjętą w 2014 roku po Arabskiej Wiośnie? Przede wszystkim nowa ustawa zasadnicza tworzona przez Saieda, który jest prawnikiem konstytucjonalistą, daje mu przejęcie pełni władzy wykonawczej zezwalając na mianowanie i zwalnianie rządu i poszczególnych jego członków bez zatwierdzenia ze strony parlamentu. Prezydent staje się zwierzchnikiem nad wojskiem, a poprzez rząd także nad resortami bezpieczeństwa wewnętrznego. Będzie mógł też przedstawiać propozycje rozwiązań prawnych parlamentowi, który będzie zobowiązany rozpatrywać je w pierwszej kolejności. Tylko prezydent będzie odpowiedzialny za przygotowanie propozycji budżetu, a także on będzie miał możliwość przedstawiania umów międzynarodowych do ratyfikacji. Jednocześnie zyskuje kontrolę nad sądownictwem poprzez mianowanie sędziów.
Konstytucja gwarantuje także nieusuwalność prezydenta. Będzie sprawował władzę przez dwie pięcioletnie kadencje, ale może ją przedłużyć, jeżeli uzna, że istnieje zagrożenie dla kraju. Nie przewidziano możliwości odsunięcia prezydenta od władzy przez parlament.
Ograniczona zostaje rola parlamentu, który nie będzie mógł wprowadzać zmian w ustawach lub nowych ustaw, jeżeli prezydent uzna, że naruszają bilans finansowy. Parlament może zagłosować za wotum nieufności dla rządu, ale musi to zrobić większością 2/3 głosów, a jednocześnie przy drugim głosowaniu w danej kadencji prezydent może nie uznać jego wyników i rozwiązać parlament.
Nową zmianą, która uderza w główną opozycyjną siłę, wywodzącą się z islamizmu partię Ennahda, jest brak wpisania do konstytucji islamu jako religii państwowej. Aczkolwiek zapewniono i tutaj „diabłu ogarek” – Tunezja uznawana jest za część światowej wspólnoty muzułmańskiej i wymaga się od prezydenta, żeby był muzułmaninem. Ostatnia kwestia jest typowym dla islamistycznych organizacji postulatem, że najwyższą władzę w państwie muzułmańskim może sprawować tylko wyznawca islamu.
Brak stabilnych rządów, pat w parlamencie, problemy gospodarcze i ogromna korupcja stały się rok temu powodem zdecydowanego działania Saieda, który jako prezydent cieszył się ogromną popularnością w kraju. Potem kraj mógł obrać dwie drogi, ponownych wyborów parlamentarnych albo zwiększania władzy przez prezydenta oskarżanego wtedy o zamach stanu. Prezydent będzie rządził za pomocą dekretów do października – na ten termin zapowiedziano wybory parlamentarne.
Jan Wójcik