Rosja dąży do budowy wpływów na Indopacyfiku, wykorzystując narzędzia militarne, dyplomatyczne i ekonomiczne. Te działania nie powinny przejść bez echa na Zachodzie, gdyż wpisują się w strategię Rosji, dążącej do przełamania izolacji oraz zdobycia udziałów w najważniejszym regionie dla globalnej polityki.
Na początku grudnia rosyjski okręt podwodny został wykryty w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin na Morzu Południowochińskim. Gdy na miejsce przybyła filipińska marynarka wojenna, Rosjanie oznajmili, że oczekują na lepszą pogodę przed rejsem powrotnym w stronę Władywostoku. Prezydent Marcos publicznie wyraził zaniepokojenie sytuacją, a w prasie pojawiły się spekulacje, czy nie jest to przedłużenie chińskich prowokacji terytorialnych. Sprawa rozeszła się po kościach, ale stanowi przykład szerszej, niedostrzeganej w Europie tendencji na Indopacyfiku – rosnącego zainteresowania Rosji w regionie.
Objawy wzrostu zaangażowania
Aktywność rosyjską w ostatnich miesiącach i latach widać m. in. na płaszczyźnie militarnej. Rosjanie ćwiczą na dalekim wschodzie wspólnie z chińską marynarką wojenną i pośrednio legitymizują regionalne roszczenia Pekinu. Wyrazem tego może być wspomniany incydent z Filipinami, jak również odrzucenie przez Rosję i Chiny deklaracji na szczycie Azji Wschodniej (EAS) ws. rozwiązywania sporów morskich, popartej przez kraje ASEAN (pisaliśmy o tym w tekście pt. “Strome szczyty Azji Wschodniej”). W połowie tego roku podpisano także bezprecedensowy traktat o współpracy wojskowej z Koreą Północną – służy on głównie wysiłkom na kierunku ukraińskim, ale jednocześnie wprowadza Rosję w rozgrywkę na półwyspie koreańskim. Te kroki wskazują na głębszą konsolidację obozu rewizjonistycznego (Rosji, Chin i Korei Płn.) na dalekim wschodzie i świadczą o zamiarze Moskwy, by również tam (a nie tylko w Europie czy Syrii) szachować wpływy amerykańskie.
Rosja działa także na własną rękę, w tym w oderwaniu od rywalizacji z Zachodem. W listopadzie przeprowadzono największe od czasów sowieckich ćwiczenia marynarki wojennej z Indonezją, a Rosjanie już zasugerowali, by uczynić z tego coroczną praktykę. Wykorzystują przy tym fakt, że Dżakarta szuka innych państw średniej wielkości, by ubezpieczyć się przed konsekwencjami napięć chińsko-amerykańskich i zachować niezależność. Moskwa liczy także na utrzymanie stosunków z Wietnamem, tradycyjnym odbiorcą rosyjskiego sprzętu, który być może ma nadzieję, że współpracując z Rosją powstrzyma ją przed poparciem chińskich roszczeń morskich wobec Hanoi. Wsparciem dyplomatycznym i sprzętowym Kremla cieszy się także rządząca w Birmie junta. Z racji na wspierania własnego wysiłku na Ukrainie, Rosjanie mają ograniczone możliwości eksportu broni. Dodatkowo, weryfikowany na realnym polu walki rosyjski sprzęt nie cieszy się większą popularnością po 2022 roku, szczególnie że dla teatru powietrzno-morskiego istnieje mnóstwo lepszych dostawców, a Amerykanie mocno naciskają na inne kraje, by ograniczały zakupy z Rosji. Moskwa poprzez ćwiczenia i nawet symboliczne dostawy może natomiast sygnalizować swoją obecność w regionie i dawać partnerom nadzieje na rozwój relacji w przyszłości.
Współpraca często wykracza poza kwestie militarne. Moskwa oferuje państwom regionu pomoc energetyczną w postaci wspólnej eksploatacji zasobów (przykład Wietnamu), a także budowy elektrowni atomowych i szkolenia ich personelu (jak z Birmą i Indonezją). Jest także coraz bardziej zaangażowana we współpracę naukowo-badawczą, wymiany osobowe i doradztwo techniczne. Podobnie jak Chiny, nie warunkuje swoich przedsięwzięć kwestiami takimi jak prawa człowieka, co państwa regionu postrzegają pozytywnie, jako przykład poszanowania ich suwerenności. Co więcej, choć rosyjskie soft power ma niskie oddziaływanie na Zachodzie, odległe geograficznie i kulturowo społeczeństwa są na nie bardziej podatne. Dlatego Rosja kładzie nacisk na autopromocję poprzez inicjatywy kulturowe i pozytywny przekaz na swój temat, ale także na propagandę antyzachodnią i antyukraińską, która w Azji często nie napotyka na solidną kontrę. I tak dla przykładu większość populacji Tajlandii (52%) i Malezji (57%) wg badania PwC ma pozytywną opinię na temat Rosji. Wysoko plasują się także Filipiny (46%), a Indonezyjczycy, choć interesuje ich bardziej rywalizacja USA-Chiny oraz kwestia Palestyny, co najmniej od wybuchu wojny na Ukrainie są priorytetowym celem rosyjskiej dezinformacji w regionie.
Czego szuka Rosja?
Rosjanie na Indo-Pacyfiku starają się wejść w każdy obszar, w którym dysponują mocnymi kartami. Są ku temu przynajmniej 2 powody. Pierwszy to chęć stworzenia alternatywnych kierunków współpracy. Choć relacje z wieloma partnerami są generalnie pożądane, szczególnie Rosji powinno na nich zależeć. W przeciwnym wypadku Moskwa może znaleźć się w strefie zgniotu, między izolującym ją Zachodem, a wasalizującymi ją Chinami. Po drugie, Rosjanie tradycyjne liczą na uzyskanie narzędzi wpływu na innych graczy. Dążąc do transformacji ładu międzynarodowego w kierunku wielobiegunowym, chcą zająć taką pozycję, by jej interesy musiały być uwzględniane. Budowa wpływów w najważniejszym regionie świata dałaby Kremlowi odpowiednie lewary do negocjowania swojego statusu międzynarodowego.
Dyskusja na temat aktywności Rosji skupia się – nie bez przyczyny – przede wszystkim na Europie, a w dalszej kolejności na Bliskim Wschodzie, Afryce i Azji Centralnej. Jednak żeby dobrze odczytywać przetasowania w rosyjskiej i światowej polityce, do tego grona należy także włączyć Indopacyfik. Zarówno znaczenie tego obszaru, jak i zaangażowanie Moskwy, są obecnie na fali wznoszącej.
Maksymilian Skrzypczak