Zachodnie koncerny szukają zysków na rynku indyjskim. Pięć firm: Coca Cola, P&G, PepsiCo, Unilever i Reckitt łącznie spodziewa się zwiększenia udziału w rynku w tym kraju do ponad 20 procent. Ma to związek z oczekiwanymi transferami rządowymi, które mają zwiększyć popyt konsumencki oraz łagodniejszym sezonem monsunowym.
Rynek ten staje się coraz bardziej atrakcyjne. Indie to największe państwo świata. Gospodarka bardzo szybko rośnie, w tym roku szacuje się, że będzie to 7 proc. PKB. Indie są w dużym stopniu importerem, co jednak nie odpowiada rządowi. W czasie pandemii koronawirusa okazało się, że są uzależnione od importu substratów do produkcji leków z Chin. Jednym z flagowych projektów rządu jest realizacja hasła „Indie samowystarczalne”
– tłumaczy Stanisław Kopyta z Klubu Jagiellońskiego.
Koncerny z Zachodu chcą dzięki ekspansji w Indiach nadrobić straty na rynku chińskim. Ich udział w nim maleje, co jest spowodowane spowalnianiem gospodarki Chin, stratami sięgającymi czasów pandemii koronawirusa i mniejszym popytem konsumenckim, a także coraz większą niechęcią do zachodnich marek. Jest to odwrócenie wieloletniego trendu.
Dzięki atrakcyjności rynku Indie mogą zyskać większą kontrolę nad zagranicznymi koncernami. Na przykład w 2021 roku indyjscy farmerzy protestowali. Rząd domagał się od Twittera, by portal cenzurował treści związane z protestami. Portal odmówił. Teraz jednak, gdy coraz więcej użytkowników korzysta z zachodnich mediów społecznościowych, rząd może wykorzystać to jako formę nacisku
– mówi Stanisław Kopyta.
Dzięki inwestycjom Coca Cola zwiększyła liczbę gospodarstw domowych sięgających po jej wyroby o 24 proc., PepsiCo o prawie 13 proc., a Nestle o prawie 7 proc. Firmy zachodnie starają się na różne sposoby docierać do szerokiego grona konsumentów w Indiach, na przykład poprzez wprowadzanie nowych produktów i opakowań.
Indiom zależy też na uniezależnieniu się od Chin. Rząd nie pozwala na przykład na zatrudnianie chińskich ekspertów przez prywatne firmy z branży motoryzacyjnej. Liczą więc za zachodnie inwestycje, które będą wiązać się z transferem technologii
– dodaje Stanisław Kopyta.
Poszukiwany sprawca zniszczenia Nord Stream I i II
Niemiecki prokurator generalny wydał nakaz aresztowania Wołodymyra Żurawlowa, podejrzanego o wysadzenie gazociągów Nord Stream i Nord Stream II w 2022 roku. To obywatel Ukrainy, który uciekł do tego państwa w lipcu. Wcześniej przebywał w Polsce.
Śledztwo w sprawie zniszczenia gazociągów umożliwiających przesył gazu z Rosji do Europy prowadziły także Dania i Szwecja, jednak zawiesiły je w tym roku.
The Wall Street Journal na bazie różnych anonimowych źródeł twierdzi, że atak na gazociągi był dziełem służb ukraińskich. Pomysł uszkodzenia infrastruktury wybudowanej z pominięciem interesów Ukrainy miał zrodzić się podczas przyjęcia dla ukraińskich wojskowych, biznesmenów i polityków zorganizowanego w maju 2022 roku. Świętowano wówczas odparcie rosyjskiej inwazji.
Plan miał zatwierdzić sam Wołodymyr Zełeński, prezydent Ukrainy. Gdy jednak za pośrednictwem duńskiego wywiadu dowiedziało się o nim CIA, chciał się z niego wycofać. Ówczesny szef sił zbrojnych Ukrainy, generał Wałerij Załużny zdecydował jednak o kontynuowaniu operacji. Załużny zaprzecza tym doniesieniom, podobnie jak wywiad Ukrainy.
Według informacji The Wall Street Journal, dywersji miała dokonać grupa sześciu osób, zarówno wojskowych, jak i cywilów umiejących żeglować. Użyto do niej małego jachtu, wynajętego w Niemczech za pośrednictwem polskiego biura turystycznego.
Wschodnie Niemcy się radykalizują
Niemieckie wschodnie landy szykują się na polityczne trzęsienie ziemi. 1 września odbędą się wybory w Turyngii i Saksonii, a 22 września w Brandenburgii. W Turyngii sondaże wskazują na zwycięstwo skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec z wynikiem 30 proc. głosów. W Brandenburgii to 24 proc. W Saksonii partia ma zdobyć 30 proc. głosów i znaleźć się na drugim miejscu za Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną.
Wysoki wynik w tych landach ma uzyskać też Sojusz Sary Wagenknecht, partia skrajnie lewicowa, którą z AfD łączy względnie pozytywny stosunek do Rosji. Oznacza to, że siły o profilu umiarkowanym, czyli CDU, SPD, Die Linke, liberałowie i Zieloni będą miały trudność w utworzeniu koalicji i utrzymaniu władzy.
Komentatorzy niemieckiej polityki spodziewają się, że partie bliższe centrum będą musiały szukać porozumienia z Sojuszem Sary Wagenknecht. Friedrich Mertz, przewodniczący CDU/CSU scharakteryzował to ugrupowanie jako skrajnie prawicowe oraz skrajnie lewicowe w zależności od obszaru polityki. Łączy ono socjalne spojrzenie na gospodarkę ze społecznym konserwatyzmem.
Dla partii mainstreamowych najważniejsze jest utrzymanie tzw. kordonu sanitarnego, uniemożliwiającego AfD przejęcie władzy. Może to jednak wymagać znacznych kompromisów. Sojusz Sary Wagenknecht sprzeciwia się na przykład ogłoszonemu niedawno przez kanclerza Olafa Scholza i popieranemu przez CDU/CSU rozmieszczeniu amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu w Niemczech.
Prezydent Korei Płd szuka pojednania
Yoon Suk-yeol, prezydent Korei Południowej ogłosił, że chce utworzyć organ konsultacyjny, służący dialogowi z północą. Oznajmił to w trakcie przemówienia z okazji dnia wyzwolenia spod okupacji japońskiej, koreańskiego święta narodowego.
Prezydent stwierdził, że jest gotów nawiązać współpracę polityczną i gospodarczą z Koreą Północną, o ile Pjongjang wykona chociaż jeden krok w kierunku denuklearyzacji.
Wcześniej jego administracja zaproponowała pomoc sąsiadowi, który boryka się powodziami. Została ona odrzucona. Na początku roku przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un powiedział, że południe jest największym wrogiem jego kraju i unifikacja jest niemożliwa.
Yoon Suk-yeol chciałby też zwołać międzynarodową konferencję w sprawie praw człowieka w Korei Północnej oraz sprawić, by jej mieszkańcy mieli większy dostęp do informacji.
Południowokoreańscy eksperci cytowani przez Agencję Reutera są zdania, że nawoływanie do pojednania i poszanowania praw człowieka nie przyniesie skutku, ponieważ reżim w Pjongjangu odbiera je jako zagrożenie.
W ostatnich latach stosunki pomiędzy oboma państwami pogorszyły się. Mieszkańcy południa zasypywali sąsiada ulotkami oraz ustawiali na granicy głośniki emitujące informacje oraz muzykę K-pop. Północ odpowiadała wysyłaniem balonów z workami pełnymi śmieci.