BIDEN I SANKCJE NA NORD STREAM 2

Czego uczy nas ostatnia decyzja prezydenta Bidena w sprawie zawieszenia części sankcji na Nord Stream 2? Musimy przyzwyczaić się do tego, że polityka międzynarodowa w czasie przekształceń postzimnowojennego systemu staje się coraz bardziej nieprzewidywalna.  

Nie oznacza to, że nie ma i nie będzie pewnych stałych i dość przewidywalnych elementów i sytuacji w tej dynamicznej, nowej rzeczywistości. Do takich kwestii należy z pewnością rywalizacja amerykańsko-chińska, która wynika z napięć w strukturze systemu międzynarodowego (dynamika relacji między ustępującym hegemonem i rosnącym w siłę drugim supermocarstwem).

Natomiast wiele działań i zachowań w polityce mocarstw będzie podlegać dość dynamicznym i niekiedy częstym zmianom. Z pewnością należy się oswoić z myślą, że w nadchodzących latach relacje na linii Waszyngton-Moskwa będą mniej przewidywalne. USA, potrzebując względnie stabilnej sytuacji na teatrze europejskim, po to, żeby zaangażować więcej sił i środków w obszarze Indo-Pacyfiku, będą  stosowały wobec Rosji politykę „kija i marchewki”, a nie tak jak dotychczas, wyłącznie „kija”.

I nie chodzi tu o żadne odwrócenie sojuszy, czy próbę pozyskania Rosji przeciw Chinom. Celem Waszyngtonu może być próba obniżenia militarnego napięcia z Rosją na wschodniej flance NATO, najlepiej do poziomu, który umożliwi USA ograniczenie wojskowej obecności w regionie. Ceną, którą Stany Zjednoczone będą musiały zapłacić, byłoby uznanie rosyjskiej strefy wpływów, obejmującej na pewno Ukrainę i Białoruś. W praktyce sprowadzałoby się to do zaprzestania wspierania Kijowa przez Waszyngton finansowo czy poprzez dostawy sprzętu wojskowego. Niewykluczone są także w przyszłości amerykańskie naciski na Ukrainę, żeby rozwiązała konflikt w Donbasie za pomocą „środków dyplomatycznych i na drodze dialogu z Rosją”, co oznaczałoby de facto oczekiwanie od Kijowa ustępstw wobec Moskwy w kwestii terenów okupowanych.

Gdyby jednak Kreml zdecydował się na dalszą eskalację konfliktu z Ukrainą i kolejne demonstracje militarne wobec NATO, USA mogłyby ponownie utwardzić stanowisko i również dokonać militarnej demonstracji wobec Rosji, głównie za pomocą floty i sił powietrznych.

Decyzja o zawieszeniu przez amerykańską administrację części sankcji na drugi gazociąg północny jest także podyktowana trwającymi od początku kadencji Bidena rozmowami Waszyngtonu z Berlinem o kształcie relacji sojuszniczych między obu państwami. Bowiem to właśnie partnerstwo Stanów Zjednoczonych z RFN było i wciąż jest jednym z fundamentów transatlantyckiej wspólnoty. Jednak nasilająca się rywalizacja USA z Chinami i coraz bardziej odczuwalne przez Amerykanów nadmierne imperialne rozciągnięcie, oraz konieczność zmagania się z kryzysem wewnętrznym, sprawiają, że amerykańskie elity polityczne dostrzegają palącą potrzebę wzięcia większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy przez państwa Starego Kontynentu.

W Europie Amerykanie potrzebują silnych sojuszników, którzy będą mogli wesprzeć ich w globalnych zmaganiach z Chinami, a także pozwolą zachować względny spokój na Starym Kontynencie. Stąd wynika determinacja Waszyngtonu w zabiegach przekonywania Berlina do wyraźniejszego opowiedzenia się po stronie USA w toczącej się rywalizacji mocarstw. Żeby osiągnąć swój cel Stany Zjednoczone są w stanie – jak pokazuje przypadek Nord Stream II – poświęcić interesy słabszych sojuszników położonych na wschodniej flance NATO i wystawić na szwank swoją reputację  gwaranta ich bezpieczeństwa.

Warszawa musi przyjąć do wiadomości, że dyplomacja uprawiana przez mocarstwa, w tym przez USA, będzie coraz bardziej transakcyjna, wbrew opinii tych, którzy twierdzili, że tego typu polityka zakończy się wraz z odejściem Trumpa z Białego Domu. Nic bardziej mylnego.

Negocjacje dotyczące umowy inwestycyjnej między Chinami i UE oraz obserwowana teraz rozgrywka między USA, Niemcami i Rosją z Nord Stream 2 w tle, to dobitne przykłady tego, że musimy się przyzwyczaić do coraz częstszych negocjacji i transakcji między mocarstwami kierującymi się wąsko pojętymi interesami narodowymi, które również podlegają priorytetyzacji.

W świecie, który w coraz większym stopniu będzie urządzany przez mocarstwa, interesy małych i średnich państw będą brane pod uwagę coraz rzadziej. Żeby przeciwdziałać negatywnym skutkom tego zjawiska, mali i średni gracze z regionu powinni zacieśnić współpracę (w ramach istniejących bloków, choć nie tylko), przede wszystkim w wymiarze wojskowym i energetycznym. Nikt bowiem nie zwolni nas z obowiązku dbania o własne bezpieczeństwo. Czas to wreszcie zrozumieć i potraktować poważnie.

Marek Stefan