Słowacja stanie się mniej prozachodnia
O powyborczych rozstrzygnięciach na Słowacji, wizji nowego rządu w Bratysławie oraz możliwych zmianach w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa dr Robert Czulda rozmawia z Grigorijem Meseznikovem, mieszkającym na Słowacji politologiem, prezesem Instytutu Spraw Publicznych (IVO, Inštitút pre verejné otázky).
Układ Sił: Jak nastroje po wyborach parlamentarnych?
Grigorij Meseznikov: Prawdę mówiąc niezbyt dobre. Polityczny powrót Roberta Fico stał się rzeczywistością. Obecnie rozważane są trzy partie jako partnerzy koalicyjni. Sądzę, że największe szanse na koalicję ma Słowacka Partia Narodowa razem z ugrupowaniem Hlas (Głos). Ponoć toczą się również rozmowy z Postępową Słowacją, która zajęła drugie miejsce (32 mandaty). Co do Hlasu to partię cechuje bliskość ideologiczna do SMERu, a także fakt, że w tym pierwszym ugrupowaniu nie brakuje byłych członków partii Fico. Istnieją osobiste powiązania, a Fico ma wobec nich mocne argumenty. Stąd też stawiam na koalicję SMER – Hlas przy udziale Słowackiej Partii Narodowej. To da im stabilną większość parlamentarną.
Czy to oznacza, że Fico wcale nie musi zostać premierem?
To teoretycznie możliwe, aczkolwiek Fico – pytany o scenariusz, w którym to Peter Pellegrini, a więc przewodniczący Hlasu i były zastępca Fico w SMERze, staje na czele rządu – odpowiedział, że jego celem jest przejęcie tego stanowiska. Negocjacje dopiero trwają i są prowadzone za zamkniętymi drzwiami. Nie wiemy więc, jakie scenariusze są tak naprawdę rozważane, chociaż nie można ignorować faktu, że Fico ma lepszą kartę przetargową niż Pellegrini. Ten pierwszy uzyskał 22.9 procent głosów, a drugi 14.7.
Co do motywacji Fico, to chce on być premierem także dlatego, żeby uniknąć ryzyka jakiegokolwiek śledztwa ze strony wymiaru sprawiedliwości. Przypominam, że w ubiegłym roku postawiono mu trzy zarzuty, ale prokurator generalny w jakiś sposób je unieważnił. Teraz Fico chce mieć całkowitą pewność, że taka sytuacja się już nie powtórzy. To jednak wymaga, aby został premierem.
Czemu odchodzący rząd przegrał wybory? Skąd jego niepopularność?
Trzeba pamiętać, że rząd ten istniał w trudnym dla Słowacji okresie, naznaczonym pandemią, kryzysem energetycznym, czy też problemami inflacyjnymi. To również rosyjska agresja na Ukrainę. Jego działania były odbierane przez wielu Słowaków jako chaotyczne. Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że był to czas stracony. Wprowadzono kilka istotnych reform, chociażby w zakresie sądownictwa i ochrony środowiska.
Na Słowacji wyróżnić można dwa obozy. Jeden to obóz demokratyczny, a drugi populistyczny. Ten pierwszy jest bardziej podzielony. Co więcej, nie wszystkie ugrupowania dostały się do parlamentu. Co najmniej trzem centroprawicowym ugrupowaniem ta sztuka się nie udała. To chociażby Demokraci, czy też Sojusz (ugrupowanie mniejszości węgierskiej) oraz Modrí, Most–Híd byłego premiera Mikuláša Dzurindy. W przypadku bloku populistycznego sytuacja jest inna. O ile pierwszy obóz charakteryzuje względnie duża liczba partii z małym poparciem, to tutaj mamy niewiele ugrupowań z wysokim poparciem.
Przez ostatnie miesiące władzę sprawował gabinet technokratów, którym przewodził ekonomista Ľudovít Ódor. Rząd ten nie uzyskał wotum zaufania od parlamentu. Był to zapewne jeden z najlepszych rządów, jakie miała Słowacja.
W ostatnich miesiącach w różnych miejscach Słowacji dochodziło do marszów poparcia dla Putina i Rosji. Na ile było to istotne wydarzenie polityczne?
Marsze, rozpoczęte w marcu lub kwietniu, okazały się klapą. Oficjalnie była to inicjatywa oddolna organizacji społecznych, ale moim zdaniem stał za tym SMER oraz inne, mniejsze ugrupowania polityczne. Czemu uważam marsze za porażkę? Zebrały niewielu uczestników. W Bratysławie szybko ich zaprzestano, bo ludzie byli im przeciwni. Nie oznacza to oczywiście, że rosyjska propaganda nie okazała się na Słowacji skuteczna, ale same marsze takie nie były. Nie wpłynęły na kierunek debaty publicznej oraz na wynik wyborów; to nie z ich powodów SMER wygrał.
Czy możemy spodziewać się istotnej zmiany w podejściu Słowacji do Ukrainy, Rosji oraz toczącej się obecnie wojny?
Tak. Uważam, że Fico mówił poważnie, gdy zapowiadał wstrzymanie pomocy wojskowej. Nie blefował, gdy wypowiadał się przeciwko członkostwu Ukrainy w NATO oraz Unii Europejskiej. Występuje również przeciwko sankcjom na Rosję. Proponuje jak najszybsze rozpoczęcie rozmów pokojowych oraz normalizację relacji z Kremlem. Uważam, że jako premier będzie starał się prowadzić taką właśnie politykę. Traktujmy jego słowa poważnie.
Z drugiej jednak strony całkiem niedawno Matus Kostolny, redaktor naczelny gazety „Dennik N”, stwierdził, że przecież Fico już rządził – był premierem w latach 2012-2018 i wcześniej 2006-2010 – i wówczas nie realizował swoich radykalnych haseł wyborczych. Słowacja była odpowiedzialnym członkiem NATO i Unii Europejskiej. Mało tego, w 2014 roku dostarczała gaz Ukrainie.
Być może rok temu zgodziłbym się z Kostolnym. Teraz jednak już nie, bowiem Fico przekroczył od tego czasu czerwone linie. Co do przekierowania gazu na Ukrainę to był to projekt komercyjny, a nie rządowy. Podczas obecnej kampanii wyborczej Fico prezentował się jako polityk mocno antysystemowy, podgrzewał nienawiść.
Czy Słowacja stanie się bliskim partnerem Węgier i Viktora Orbana?
Fico i Orban to podobni do siebie politycy. Przykładowo, jego podejście do wojny na Ukrainie jest zbliżone do tego, które reprezentuje Orban. Kilkakrotnie z dużą sympatią wypowiadał się na temat Orbana. Trudno przewidywać, jak rozwiną się relacje węgiersko-słowackie, ale uważam, że zbliżenie jest bardzo prawdopodobne.
A co zwycięstwu SMERu oznacza dla polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Słowacji?
Warto w tym miejscu odwołać się do ciekawych prognoz, jakie w swym raporcie przedstawiło Słowackie Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej (SFPA, Slovak Foreign Policy Association). Nakreślili oni trzy scenariusze. W pierwszym Słowacja kontynuuje dotychczasową linię polityczną i pozostaje wiarygodnym członkiem organizacji międzynarodowych. Dotyczy to także współpracy w ramach B9 i V4. Drugi to przeciwieństwo pierwszego – szukający trwałej koalicji rząd jest zmuszony zaakceptować skrajne poglądy, w tym działania wymierzone w politykę Unii Europejskiej. Słowacja staje się wówczas bliskim partnerem Węgier, jednocześnie odsuwając się od Czech i Polski.
Trzecia opcja natomiast zakłada scenariusz mieszany, który uważany jest za bardzo prawdopodobny. Słowacja formalnie zmieni swoje założenia i priorytety, ale w praktyce będą to jedynie deklaracje, bowiem sedno polityki pozostanie takie samo. Z jednej strony mogłaby nadal popierać sankcje na Rosję, ale z drugiej wstrzymać wsparcie dla Ukrainy, ograniczając się do pomocy humanitarnej. Moim zdaniem Słowacja będzie mniej prozachodnia i bardziej przyjazna Rosji.
rozmawiał dr Robert Czulda