Spotkanie Erdoğan-Putin w Soczi
Wydaje się, że oczy znacznej części świata zwrócone były w poniedziałek na rosyjski czarnomorski kurort Soczi, gdzie spotkali się prezydenci Turcji i Rosji. Oczekiwania były duże, w końcu od początku agresji rosyjskiej na Ukrainę Recep Tayyip Erdoğan stara się prowadzić mediacje między stronami. Bezsprzecznie zeszłoroczne „umowy zbożowe” były jego sukcesem; gdy Rosja zerwała je w listopadzie 2022 roku, to po rozmowie z tureckim przywódcą Władimir Putin powrócił do nich. Oczekiwania były więc bardzo duże, a rezultaty rozczarowały wielu obserwatorów. Czy jednak były aż tak zaskakujące?
Warte uwagi są dwie kwestie pojawiające się w opiniach tureckich analityków i dziennikarzy przed spotkaniem, gdyż pokazują inną niż zachodnie media perspektywę. Po pierwsze podkreślono, że Rosja podchodzi do Turcji z bardzo ograniczonym zaufaniem. Spowodowane to jest oczywiście pewną zmianą polityki po wygranych majowych wyborach, kiedy to Erdoğan zapewnił o zgodzie na ratyfikację przyjęcia Szwecji do NATO przez turecki parlament, a podczas wizyty prezydenta Ukrainy naruszył warunki umowy z Rosją i przekazał Ukrainie byłych jeńców, obrońców Azowstalu.
Tę niepewność w podejściu do Turcji można było dostrzec w decyzji Putina, że nie przyleci do Ankary, choć długo powtarzana była informacja, że spotkanie ma się odbyć na terytorium Turcji. Drugą ważną kwestią podnoszoną przez Turcję – a mam wrażenie, że trochę pomijaną – było zwrócenie uwagi na to, że Putin nie traktuje Erdoğana jako równego sobie partnera do negocjacji. Swoją postawą będzie próbował skłonić do zajęcia stanowiska i podjęcia rozmów prezydenta Stanów Zjednoczonych. To bardzo ciekawe stwierdzenia, bo rzucają inne światło zarówno na relacje turecko – rosyjskie, jak i na znaczenie Ankary w tych rozmowach.
To oczywiście nie jest tak, że Erdoğan jest jedynie petentem. Putin potrzebuje go do kontynuacji swojej polityki, choćby handlowej, bo w końcu Morze Czarne to w dalszym ciągu ważny szlak, a Turcja zawsze mogłaby wykorzystać konwencję z Montreux i zamknąć całkowicie przejście przez cieśniny czarnomorskie. Relacje handlowe Rosji z Turcją również są bardzo ważne; wzrosły one w przeciągu ostatniego roku o ponad 80 proc. osiągając rozmiar ponad 60 mld dolarów, a kolejny próg założony przez obydwie strony to 100 mld dolarów. Turcja w tym momencie pozwala również wyjść Rosji z pewnej politycznej izolacji. Tą zmianę znaczenia Ankary w polityce Moskwy było widać w postawie Putina, który wyszedł powitać swojego gościa, a następnie odprowadził go do samochodu. Stanowiło to ogromną różnicę w stosunku do spotkania kilka lat temu, gdy kazał Erdoğanowi czekać na spotkanie dwie minuty, umieszczając zegar w dole nagrania z tego spotkania, co na domiar upokorzenia transmitowane było online.
Rozmowy trwały trzy godziny, a jeszcze przed nimi na krótkim spotkaniu z mediami Erdoğan powiedział, że ma nadzieję, iż po rozmowach będzie miał dobrą wiadomość do przekazania dla krajów afrykańskich. Jednak, jak się okazało, pomimo dużych oczekiwań nie zostało ogłoszone żadne rozwiązanie. Warunki narzucone przez Rosję nie są praktycznie możliwe do spełnienia, gdyż Moskwa żąda ponownego połączenia rosyjskiego banku rolnego z systemem Swift w celu otrzymywania płatności w dolarach i euro za sprzedaż zboża, a także domaga się możliwości ubezpieczenia za pośrednictwem zachodnich firm rosyjskich statków przewożących zboże.
Oczywiście warunków było więcej, ale ostatecznie dwa powyższe pozostały jako te, z których Rosja nie zamierza rezygnować. Trudno sobie jednak w tej sytuacji wyobrazić, aby miały one zostać przyjęte. Oczywiście strona turecka cały czas podkreśla, że już niedługo doprowadzi do powrotu do umów zbożowych, jednak jak widać nie ma w tym momencie do tego dostatecznych możliwości. Bo co do tego, że bardzo zależy jej na takim międzynarodowym i wizerunkowym sukcesie, nie ma wątpliwości.
Bardzo trudno będzie powrócić do umów bez spełnienia jakichś rosyjskich warunków, gdyż Moskwa nie chce pokazać się jako strona słaba, która nic na tych negocjacjach nie ugrała. Szczególnie, że zarówno po spotkaniach prezydentów, jak i wcześniej ministrów spraw zagranicznych, Rosja zwróciła się do krajów Afryki wskazując, że to nie z jej winy pogłębia się kryzys żywnościowy i że ceny na rynkach wahały się zawsze, bez związku z końcem umów. I w tym komunikacie nie chodzi o to, że można łatwo go zakwestionować, ale o to, że trafia do najbiedniejszych krajów, jeszcze bardziej zniechęcając je do „Zachodu”.
Prezydent Erdoğan nie pojechał jednak do Rosji tylko po to, żeby negocjować powrót do umów zbożowych. Turcja ma dużo więcej interesów i problemów do ugrania i rozwiązania. W Syrii nasiliły się walki pomiędzy grupami opozycyjnymi wspieranymi przez turecką armię, a kurdyjskimi jednostkami YPG wspieranymi przez Asada i Rosję. Te walki są związane bezpośrednio z interesem bezpieczeństwa tureckiego, bo dotyczą obszaru posiadania, ale również utrudniają potencjalne rozmowy z prezydentem Syrii, które dotyczyć mają choćby powrotu uchodźców syryjskich do kraju. Cały czas giną tam również tureccy żołnierze, co nie może podobać się społeczeństwu. Porozumienie się do co stabilizacji w Syrii oraz przekonanie Rosji do poparcia tureckiej perspektywy ułożenia relacji jest w jednym z głównych interesów Ankary.
Wspomniane już zostały wcześniej ważne interesy gospodarcze. Rosja buduje elektrownię jądrową w Akkuyu i już rozpoczęły się wstępne rozmowy o budowie kolejnej. Turcja otrzymała również 25% zniżki na gaz na rok 2023 oraz odroczenie spłaty do końca roku, a podczas wizyty prezydent Erdoğan miał starać się wynegocjować zniżkę na kolejny rok. Jak więc widać, w tych interesach bardzo silnie łączą się interesy światowe z tymi dwustronnymi; jednak te drugie mogą stanowić narzędzie nacisku, w tym przypadku na Turcję – również w kwestii jej podejścia do negocjacji w sprawach stanowiących interes większej liczby państw świata.
Głównym zagadnieniem pozostaje teraz pytanie co dalej z umowami zbożowymi, nie zapowiada się, że Erdoğan szybko – jeśli w ogóle – będzie mógł ogłosić, że udało mu się wynegocjować powrót do nich. Rosja jest zdeterminowana, jej sytuacja jest coraz trudniejsza i wydaje się, że będzie chciała wynegocjować choć część ustępstw, te jednak nie są do przyjęcia przez inne państwa. Ankara ma narzędzia do negocjacji, ale nie ma do nacisków, bo to ona jest bardziej uzależniona od Moskwy. Jednego można być pewnym, że Erdoğan będzie się starał zrobić wiele by osiągnąć cel i ponownie pokazać znaczenie Turcji na arenie międzynarodowej. Jakie będą tego wyniki? Dowiemy się wkrótce.
Karolina Wanda Olszowska