Rosyjskie i chińskie bombowce strategiczne zdolne przenosić ładunki nuklearne prowadziły wspólne działania na północnym Pacyfiku w pobliżu Alaski. Rosyjskie ministerstwo obrony nazwało je patrolem. 

Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych poinformowały, że samoloty zostały przechwycone przez amerykańskie i kanadyjskie myśliwce w tzw. strefie identyfikacji obrony powietrznej Alaski. Zgodnie z komunikatem, nie naruszyły jednak suwerennej przestrzeni powietrznej USA. 

Niedawno mieliśmy do czynienia z podobnymi incydentami, m.in. na Morzu Bałtyckim. Rosjanie chcą pokazać, że są zdeterminowani do eskalacji konfliktu w obliczu możliwych rozmów o pokoju na Ukrainie. To ich standardowa metoda podbijania stawki

– tłumaczy Marek Budzisz, ekspert ds. Rosji i postsowieckiego Wschodu. 

Chiny poinformowały, że działania te służą pogłębieniu wzajemnego zaufania oraz że nie mają związku z obecną sytuacją międzynarodową. Nie są też wymierzone przeciwko jakiemukolwiek krajowi.

Z kolei trzy rosyjskie okręty: ćwiczeniowy, fregata oraz tankowiec będą gościć na Kubie w dniach od 27 do 30 lipca – podaje rosyjska państwowa agencja informacyjna RIA Nowosti. Żołnierze spotkają się z dowódcą kubańskiej marynarki wojennej, a miejscowa ludność będzie mogła zwiedzić jeden ze statków. 

W zeszłym miesiącu do portu w Hawanie zawinęły rosyjska fregata oraz okręt podwodny z napędem atomowym. Hawana leży zaledwie 160 km od Florydy. 

Nie stanowi to zagrożenia militarnego. Amerykanie bardziej obawiają się chińskich obiektów, prawdopodobnie służących wywiadowi, które niedawno pojawiły się na Kubie

– dodaje Marek Budzisz. 

Inwestorzy boją się AI

Amerykańskie giełdy odnotowały największe spadki od 18 miesięcy. Indeks Standard&Poor’s stracił 2,3 proc. wartości, a skupiający spółki technologiczne Nasdaq Composite 3,6 proc. 

Ma to związek m.in. ze złymi wynikami Tesli, której akcje po opublikowaniu kwartalnego raportu finansowego straciły ponad 12 proc. wartości. Ale spadki odnotowały też Nvidia, Apple, Microsoft oraz Alphabet, spółka-matka Google. Część analityków twierdzi, że inwestorzy tracą zaufanie do spółek obiecujących zyski dzięki technologii związanej ze sztuczną inteligencją. 

Właściciel Tesli Elon Musk nie przekonał ich zapowiedzią budowy floty autonomicznych pojazdów oraz humanoidalnych robotów Optimus, które już teraz wykonują różne czynności w fabrykach firmy, a w 2026 roku mają wejść do sprzedaży. Niepewny jest też los zakładu Tesli, który ma powstać w Meksyku. Inwestycja jest wstrzymana do czasu wyborów, ponieważ Donlad Trump może wprowadzić cła na dobra wyprodukowane u południowego sąsiada. 

Spadki na amerykańskiej giełdzie przełożyły się na podobne zjawisko w Europie i Azji. Niemiecki producent elektroniki Infineon Technologies stracił 5,5 proc. wartości, a mająca siedzibę w Szwajcarii spółka STMicroelectronics z branży półprzewodnikowej 11 proc. 

Z kolei Bank Ludowy Chin obniżył stopę referencyjną z 2,5 do 2,3 proc. Oznacza to, że banki komercyjne mogą pożyczać pieniądze niższym kosztem. Ruch ten ma pomóc ustabilizować spowalniającą chińską gospodarkę. To największa obniżka od kwietnia 2020 roku. 

Lotniska zagrożone atakiem

Aktywiści klimatyczni przykleili się do płyty lotniska we Frankfurcie, paraliżując ruch lotniczy. Do podobnej sytuacji doszło w porcie Kolonia Bonn. 

Aktywiści twierdzą, że to dopiero początek działań mających na celu promowanie postulatu odejścia od ropy, gazu i węgla do 2030 roku. Podobne akcje zostały udaremnione w portach w Londynie, Wiedniu, Oslo i Zurychu. 

W niemieckiej przestrzeni publicznej pojawiły się obawy o bezpieczeństwo lotnisk, na przykład pod kątem terrorystycznym.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Feaser skrytykowała działania aktywistów jako niebezpieczne i przestępcze. Z drugiej strony krytycznie odniosła się do działań władz lotniska, które pozwoliły na wtargnięcie. 

Niemiecka ministerstwo spraw wewnętrznych domaga się wzmocnienia fizycznych barier na lotniskach, większego nadzoru i kary więzienia do dwóch lat za wtargnięcie do niedozwolonej strefy. 

Ptasia grypa atakuje ludzi

Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa wzywa do działań w związku z rozprzestrzenianiem się ptasiej grypy w Azji i na Indo-Pacyfiku. 

Wirus rozprzestrzenia się na nowe gatunki zwierząt, a nawet na ludzi. 13 takich przypadków odnotowano w Kambodży od drugiej połowy 2023 roku. Z kolei w tym roku w Chinach jedna osoba zmarła. 

Zdaniem FAO ewolucja wirusa rodzi ryzyko pandemii. H5N1 i jego warianty stają się problemem w delcie Mekongu, Indonezji i na Filipinach. Walczą z nim także Indie, Nepal i Bangladesz. 

FAO apeluje o większy nadzór nad rozprzestrzenianiem się wirusa i badanie jego ewolucji. Wzywa też do wprowadzenia surowszych środków bioasekuracyjnych. W ostatnich latach ptasia grypa zabiła miliardy sztuk drobiu na świecie. 

Eugeniusz Romer