Wilders wygrał wybory, ale czy stworzy rząd?
Niespodziewanie dobry wynik wyborczy Partii Wolności Geerta Wildersa (Partij voor de Vrijheid, PVV), zaskoczył wszystkich w Holandii, a także w Europie. W środowych wyborach PVV zdobyła 37 mandatów w izbie liczącej 150 posłów, stając się największą partią w Holandii. Sondaże przedwyborcze dawały antyimigranckiej i antyislamskiej partii 27-28 mandatów, a w odchodzącym parlamencie posłowie zajmowali 17 miejsc.
Środowy wynik to dużo głosów jak na rozdrobniony holenderski parlament, ale czy wystarczy, by zapewnić Wildersowi stanowisko premiera? W poprzedniej kadencji stanowisko szefa rządu obejmował Mark Rutte, mając za sobą 34 „szabel” ze swojej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), o trzy mniej niż Wilders. Jest to typowy dla holenderskiej polityki układ, że partia rządząca ma między 22% a 30% głosów i buduje wokół siebie koalicję. I to właśnie zdolności koalicyjne miałyby być problemem Wildersa, który do tej pory nie został zaproszony do współtworzenia rządu i był otoczony kordonem sanitarnym. Nawet w roku 2010, gdy jego partia osiągnęła rekordowy wówczas wynik 24 mandatów, wspierał w parlamencie mniejszościowy rząd, ale teki żadnego z ministerstw nie otrzymał.
Jak dotąd problem Wildersa można określić krótko: „skrajna prawica”. Gdy się przyjrzeć bliżej poglądom partii, to ta skrajna prawicowość przejawia się w nacjonalizmie, który podkreśla konieczność wyjścia Holandii z UE, Nexitu, oraz w postawach antyimigracyjnych czy antyislamskich. Wilders chce zatrzymać migrację z państw muzułmańskich, kiedyś prowadził też kampanię przeciwko imigrantom z Polski, namawiając do zgłaszania sytuacji, kiedy ktoś np. „stracił pracę przez Polaka”. Gdyby jednak przełożyć działalność PVV na polską politykę, wyłączając kwestie imigranckie i unijne, to mogłaby się plasować na lewym skrzydle PO ze swoją świeckością, liberalnym podejściem gospodarczym, a także w kwestiach światopoglądowych, takich jak prawa kobiet, mniejszości seksualnych czy przyzwolenia na aborcję. I to właśnie kwestie światopoglądowe powodują, że Wilders zwraca się przeciwko imigrantom z krajów muzułmańskich, których postrzega jako zagrożenie dla liberalnego społeczeństwa.
Imigracja była w rzeczywistości głównym powodem przyspieszonych wyborów. Rząd Marka Rutte upadł w lipcu, ponieważ koalicjanci nie mogli porozumieć się w sprawie polityki azylowej. Unia Chrześcijańska nie chciała zaakceptować propozycji VVD wprowadzającej limity na łączenie rodzin migrantów, co miało ograniczyć imigrację. Był to też ruch premiera, który starał się wykorzystać nastroje antyimigracyjne, by w wyborach zebrać większą liczbę mandatów. To jednak się nie udało, bo antyimigracyjni wyborcy wybrali „oryginał”, czyli partię Wildersa, a VVD straciła 10 miejsc, spadając na trzecią pozycję z 24 posłami.
Gdy wybory toczą się wokół tematyki imigracyjnej, zmieniają się też kalkulacje poszczególnych partii. W roku 2022 imigracja do Holandii podwoiła się, osiągając 223 tysiące osób, z czego jedna czwarta pochodziła z Ukrainy. To wpływa negatywnie na rynek mieszkaniowy w kraju o jednym z największych stopni zagęszczenia ludności na świecie, co też jest powodem niezadowolenia Holendrów z głównych partii. W efekcie nowa liderka VVD, Dilan Yesilgoz-Zegerius, o korzeniach turecko-kurdyjskich, odeszła od stanowiska swojej partii wykluczającego koalicję z Wildersem. Gdyby doliczyć postulującą zaostrzanie polityki imigracyjnej partię Nowej Społecznej Umowy (NSC), taka koalicja mogłaby liczyć 81 głosów.
Poza tym w parlamencie znajdą się także partie mniejsze i bardziej skrajne od PVV: Forum na rzecz Demokracji ma 3 głosy, a agrarno-prawicowa partia Ruch Rolników-Obywateli 7 mandatów.
Pytanie, czy kordon sanitarny wokół Geerta Wildersa zostanie zniesiony i za jaką cenę. Wilders zapowiedział po wyborach, że zamierza być premierem, ale Yesilgoz zapowiada, że może przystąpić do koalicji, ale nie zgadza się pracować pod jego przywództwem. Gdyby Wilders przyjął jej warunki, zwycięstwo antyimigracyjnej partii dałoby władzę osobie wywodzącej się z kurdyjsko-tureckiej rodziny, chociaż świeckiej i opowiadającej się za ograniczeniem imigracji. Bardziej otwarta na formowanie koalicji jest partia NSC. Przeszkodą w tej kwestii są także antyislamskie oraz niekonstytucyjne zapowiedzi Wildersa, takie jak chęć zamykania meczetów, muzułmańskich szkół czy zakazania rozpowszechniania Koranu. Koalicjanci będą wymagali wycofania się z tych propozycji.
Wilders na fali euforii zapowiada też zorganizowanie referendum w sprawie Nexitu. To jednak zdaniem analityków politycznych z Holandii jest nadmierny optymizm. Holendrzy zagłosowali na PVV jako na partię antysystemową, przeciwko tym partiom, które nie radziły sobie z problemami imigracji czy rynku mieszkaniowego, a nie dlatego, że chcieliby opuścić Unię, więc tu takiego zagrożenia nie ma.
Wykorzystuje to jednak Frans Timmermans, lider drugiej pod względem sukcesów wyborczych partii GroenLinks–PvdA, czyli sojuszu Zielonych i lewicowej Partii Pracy (25 miejsc). Grzmi, że należy ratować demokrację w Holandii i przeciwstawić się skrajnej prawicy, namawia też inne partie do utrzymywania kordonu wobec antyislamskiej PVV.
To nie tylko sprawa ideologii, ale także kalkulacji politycznych. Jeżeli Wilders poniesie fiasko w formowaniu rządu, to Timmermans będzie następnym liderem tworzącym koalicję z dużymi szansami na fotel premiera. Do potencjalnej koalicji z VVD i NSC musiałby doprosić jeszcze tylko Demokratów 66, partię, która sprzeciwiała się zaostrzeniu polityki imigracyjnej przez VVD.
Z punktu widzenia Polski problematyczne są głównie inne poglądy Wildersa. Wilders do roku 2018 przedstawiał się na pewno jako zwolennik współpracy z Rosją, chwalił Putina jako przywódcę lepszego od unijnych liderówy. Po agresji Rosji na Ukrainę partia PVV potępiła w parlamencie działania rosyjskie, poparła też program tworzenia miejsc dla uchodźców z Ukrainy. Z drugiej strony jest przeciwko przekazywaniu uzbrojenia Ukrainie, co uzasadnia potrzebami obronności samej Holandii, a także zdecydowanie nie zgadza się na rozszerzenie UE o Ukrainę.
Czy jednak antyimigracyjne nastroje społeczeństwa, które wybrało w większości zwolenników ograniczania imigracji, dadzą władzę pariasowi holenderskiej polityki? Na to możemy poczekać nawet kilka miesięcy, bo tak długo mogą trwać rozmowy koalicyjne.
Jan Wójcik