W tureckiej polityce, kiedy wydaje się, że już nic nas nie zaskoczy, okazuje się, że nie mogliśmy się bardziej mylić. Podobnie było w przypadku wyborów samorządowych, które odbyły się 31 marca 2024 roku. 

Opozycja przegrała zeszłoroczne wybory prezydenckie i parlamentarne. Wyszła z nich skłócona, a sojusze się rozpadły. Wydawało się, że przy takich uwarunkowaniach bardzo trudno będzie wygrać z Sojuszem Ludowym, w które skład wchodzą dwie główne partie rządzące, AKP I MHP. Najwięcej uwagi przyciągał Stambuł – największe i najludniejsze miasto, gdzie od 2019 roku rządził Ekrem İmamoğlu z CHP. Sondaże, w ostatnich miesiącach przeprowadzane kilka razy w tygodniu, pokazywały, że nic nie jest przesądzone. W części z nich prowadził İmamoğlu, w pozostałych kandydat AKP Murat Kurum, a w większości różnica w punktach procentowych była na tyle niewielka, że mieściła się w granicach błędu statystycznego. 

Głównym zadaniem dla obydwu stron było zmobilizowanie swojego elektoratu oraz niezdecydowanych, bo powtarzało się w każdym sondażu, że około 20 proc. respondentów nie wiedziało czy i na kogo odda głos. 

W dzień wyborów, aż do ogłoszenia pierwszych wyników cząstkowych (co nastąpiło dopiero około dwie godziny po zamknięciu lokali wyborczych) również można było odnieść wrażenie, że to koalicja rządząca jest na prowadzeniu. Wszystko zmieniło się właśnie po ogłoszeniu pierwszych wyników. Okazało się, że na prowadzenie szybko wysunęła się opozycyjna, kemalistowska CHP. W najważniejszych miastach, czyli Ankarze i Stambule znaczą przewagę uzyskali kandydaci CHP – Ekrem İmamoğlu i Mansur Yavaş. 

Kilka godzin później wszystko stało się już jasne. Po ogłoszeniu oficjalnych wyników przez Najwyższą Radę Wyborczą wiemy, że frekwencja wyniosła 78 proc. (co jak na tureckie warunki nie było wcale wysokim wynikiem). Wybory, pierwszy raz od 1977 roku wygrała Republikańska Partia Ludowa, CHP. Jednocześnie, co warte podkreślenia, Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, AKP przegrała je pierwszy raz od czasu dojścia do władzy w 2002 roku. Partie trzymały odpowiednio: CHP 37,74% , AKP 35,49%. Trzecią partią i tu zaskoczenie, okazała się Odnowiona Partia Dobrobytu (YRP) 6,19%; to istotne, gdyż jest to partia islamistyczna, która zabrała w ten sposób część elektoratu właśnie AKP. Czwarte miejsce zajęła prokurdyjska DEM 5,68%. 

Przed wyborami to właśnie kurdyjskich wyborców próbowały przyciągnąć obydwie strony, zdając sobie sprawę, że mogą oni przechylić szalę zwycięstwa, szczególnie w Stambule. Do końca nie było wiadomo czy pójdą oni na wybory i jak oddadzą swoje głosy. Szczególnie, że spośród wybranych w 2019 roku burmistrzów z HDP (poprzedniczki DEM), wielu zostało aresztowanych i zostali zastąpieni przez zarząd komisaryczny. Obawiano się więc, że zniechęci to zwolenników DEM do udziału w wyborach, co będzie działać na korzyść kandydatów Sojuszu Ludowego. 

Jeśli chodzi o duże miasta, to CHP wygrało wybory w pięciu największych – w Stambule, Ankarze, Izmierze i Adanie utrzymując władzę, a w Bursie wygrywając z kandydatem AKP. To właśnie wybory na burmistrzów prowincji okazały się kolejnym zaskoczeniem i sukcesem CHP, ale również YRP. Na 81 burmistrzów prowincji CHP ma 35, AKP 24, DEM 10, MHP 8, Dobra Partia (İYİ Parti) i Partia Wielkiej Jedności (BBP) po jednym. Te wyniki są bardzo istotne nie tylko w kontekście dwóch głównych partii, CHP i AKP, ale również mniejszych. Wyjątkowo słabo w wyborach lokalnych wypadły dawne partie wchodzące w skład „Stołu Sześciu”: Dobra Partia 3,76%, a pozostałe poniżej 1%. Stawia to ważne pytanie co dalej z tymi partiami. Meral Akşener, przewodnicząca Dobrej Partii, już teraz wzywana jest do ustąpienia, a na razie zapowiedziała zwołanie nadzwyczajnego Kongresu Partii. 

Pytanie, co dalej z tymi partiami, jest istotne w kontekście zapowiedzi Erdoğana, że po wyborach lokalnych będzie rozmawiał z partiami opozycyjnymi w sprawie zmiany konstytucji. Do przegłosowania jej potrzebuje większości parlamentarnej 3/5, czyli 360 posłów, a obecnie Sojusz Ludowy ma 319 mandatów w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji. Prezydent może więc próbować przyciągnąć do siebie partie opozycyjne, które odnotowały teraz złe wyniki, a mają swoich posłów. Za wcześnie jest  jednak, aby móc stwierdzić, czy podejmie taką próbę i na ile będzie ona udana. 

Choć od wyborów minęło dopiero kilkadziesiąt godzin i za wcześnie jeszcze na dogłębne analizy, bo wiele czynników może się zmienić, to dały one opozycji – szczególnie CHP – nową nadzieję na zwycięstwo. Ekrem İmamoğlu kreowany jest na człowieka, który może rzucić wyzwanie samemu Erdoğanowi. Do kolejnych wyborów jednak jeszcze cztery i pół roku, a najważniejszym czynnikiem wyborczym będą kwestie ekonomiczne. 

Karolina Wanda Olszowska