Al-Zawahiri zlikwidowany. Relacje USA z Afganistanem i prawo międzynarodowe

W nocy z soboty na niedzielę 31 lipca Stany Zjednoczone zabiły przywódcę Al-Kaidy Ajmana Al-Zawahiriego. To współtwórca Al-Kaidy, jeden z projektantów zamachu na WTC 11 września 2001 roku, ideolog ruchu i weteran. Schedę po wyeliminowanym Osamie Bin Ladenie objął w roku 2011. Więcej czytelnik może się dowiedzieć z obszernej biografii napisanej dla „Układu Sił” przez Sławosza Grześkowiaka.

Zawahiri jako ikona dżihadu jest jednym z najbardziej znaczących celów Stanów Zjednoczonych i koalicji antyterrorystycznej jakie udało się wyeliminować w ostatnich latach. Co prawda pojawiały się doniesienia o śmierci kolejnych przywódców ISIS, ale żaden z nich nie zdobył takiego rozgłosu, jak kalif Abu Bakr Al-Baghdadi zabity trzy lata temu. Zresztą Zawahiri „zginął” już nie pierwszy raz. Informacje o jego śmierci w roku 2020 były przekonujące na tyle, że Brookings Institute zastanawiał się, co dalej z organizacją po śmierci lidera.

Jednak wiosną bieżącego roku przywódca Al-Kaidy nagrał wideo, w którym odnosił się do spraw bieżących co uwiarygodniło jego obecność wśród żywych. Jak widać nie na długo.

W jakim stanie jest Al-Kaida w dniu śmierci Al-Zawahiriego?

Śmierć emira Al-Kaidy zostawia pustkę, ale bardzo szybko zaczynają się spekulacje dotyczące jego następcy. Po zabiciu Osamy Bin Ladena przez USA, Al-Zawahiri wydawał się naturalnym następcą. Tu sytuacja jest mniej pewna, jednak ISIS, ugrupowanie o rozproszonej strukturze i wielu afiliacjach, proces ten przechodziło już dwukrotnie. Ostatnim razem zwlekano miesiąc z nominacją przywódcy, prawdopodobnie po to, żeby przekonać do kandydata poszczególne ugrupowania, a już samo ogłoszenie następcy miało sprawiać wrażenie jednomyślności i jedności rozległej, afiliacyjnej sieci terroryzmu.

Po ataku koalicji NATO na Afganistan oraz późniejszym oderwaniu syryjsko-irackiej komórki, z której powstało Państwo Islamskie, Al-Kaida wydawała się tracić na znaczeniu. Konkurowała z ISIS w Syrii, zmieniając nazwy – od Dżabat Al-Nusra do Hayat Tahrir Al-Szam (HTS). Jednak najświeższy, majowy raport The Washington Institute for Near East Policy twierdzi, że HTS osłabiło swój ideologiczny rygor na korzyść pragmatyzmu i trudno nawet uznawać je za ugrupowanie salaficiiego dżihadu, chociaż dżihad nadal pozostaje taktyczną opcją ugrupowania.

Podobne przetasowania zaszły na Sahelu, gdzie różne ewolucje ruchów dżihadystycznych prowadziły do zmian afiliacji pomiędzy ISIS a Al-Kaidą, do tworzenia nowych konfliktów i nowych sojuszy. Z Al-Kaidą związana była Grupa Wsparcia Islamu i Muzułmanów (Jama’a Nusrat ul-Islam wa al-Muslimin’, JNIM) składająca się z pomniejszych organizacji. Z jednej z tych organizacji część dowództwa stworzyła Państwo Islamskie Większego Obszaru Sahary (ISGS).

Także Al-Kaida Islamskiego Maghrebu (AQIM) jest już organizacją nastawioną na ewentualne negocjacje z rządem. Szerzej o tych przetasowaniach pisałem w magazynie „Układ Sił” nr 17. Tu stwierdzić należy, że na Sahelu czy w Somalii ugrupowania Al-Kaidy są na tyle silne, żeby kontynuować misję dżihadystów. W gorszej sytuacji i mierzące się z poważnymi wyzwaniami są organizacje takie, jak Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQIP) i Al-Kaida Subkontynentu Indyjskiego (AQIS).

Więcej na temat rozwoju sieci Al-Kaidy i potencjalnych kandydatów poniżej, w rozmowie Mateusza Grzeszczuka z ekspertem Center for Research on Extremism Uniwersytetu w Oslo, dr. Kacprem Rękawkiem.

Sprawiedliwość, czy „celowane zabójstwo” i łamanie prawa międzynarodowego?

Zabicie Al-Zawahiriego wywołało dyskusję także co do roli Stanów Zjednoczonych i legalności tej metody. Pierwsza krytyka spadła na prezydenta Joe Bidena, który rok temu, realizując decyzję o wycofaniu się USA, a w ślad za nimi pozostałych członków NATO z Afganistanu, uzasadniał to twierdzeniem, że Al-Kaida nie prowadzi już działalności w tym kraju. Już wtedy brzmiało to niewiarygodnie dla obserwatorów wskazujących na rosnącą rolę sieci Haqqani, powiązanej z Al-Kaidą. To właśnie teraz w ich domu został zlikwidowany przywódca tej organizacji, co wiele osób wypominało Bidenowi jako nieprawdziwe uzasadnienie wycofania amerykańskich sił.

Zresztą już w czerwcu liderzy, którzy uciekli z Afganistanu, wzywali administrację Bidena do przywrócenia zakazu podróżowania dla przywódców Talibanu. Teraz krytycy pytają, czy prezydent wyda rozkaz uderzenia w obozy szkoleniowe Al-Kaidy w Afganistanie.

W rezultacie amerykański Departament Stanu wydał oświadczenie, że przywódcy talibów naruszyli porozumienie z Doha z lutego 2020, zakazujące im  goszczenia organizacji terrorystycznych, które mogłyby planować ataki za granicą. Islamski Emirat Afganistanu (IEA) twierdzi, że nie był świadomy przebywania Al-Zawahiriego na terytorium kraju, ale brzmi to niewiarygodnie biorąc pod uwagę, że Sirajuddin Haqqani, lider sieci, w którego domu przebywał Al-Zawahiri, jest jednocześnie ministrem spraw wewnętrznych.

Chociaż zdaniem Jake’a Sullivana, krajowego doradcy ds. bezpieczeństwa możliwe jest, że o obecności tej wiedział tylko Haqqani, a talibowie nie mieli pojęcia o tym. Koordynator zespołu ONZ monitorującego islamskich terrorystów Edmund Fitton-Brown twierdzi, że Al-Kaida musiała w ostatnich miesiącach mieć coraz większą swobodę na terytorium Afganistanu. Wniosek ten wysnuwa na podstawie faktów świadczących o tym, że Al-Zawahiri coraz pewniej i coraz częściej komunikował się ze światem zewnętrznym.

W tej chwili trwa dyskusja, czy Stany Zjednoczone w ogóle uruchomią jakiekolwiek fundusze pomocowe dla Afganistanu w obecnej sytuacji.

Jednocześnie prawie natychmiast IEA oskarżył Waszyngton o łamanie prawa międzynarodowego poprzez „celowane zabójstwo” na terytorium innego państwa. Talibowie nie byli odosobnieni w tym oskarżeniu. Pojawiło się ono wśród osób oskarżających Waszyngton o łamanie praw człowieka, także w komentarzach w polskich mediach.

Po pierwsze, pojawia się tu pytanie, czy atak nie łamie Karty Narodów Zjednoczonych w obszarze, który zabrania przemocy w stosunkach międzynarodowych i narusza prawa Afganistanu? Jasno wynika z oficjalnego komunikatu rządu w Kabulu, że nie zgodził się na takie działanie Amerykanów. Jednak Amerykanie w innych miejscach na świecie, w Syrii czy Pakistanie, powoływali się na to, że artykuł 2(4) zabraniający użycia siły, ulega zawieszeniu, jeżeli rząd, na którego terytorium schroniły się osoby dokonujące ataków przeciwko innemu krajowi, nie jest w stanie lub nie chce przeciwdziałać ich działalności.

W interpretacji części prawników artykuł 2(4) zabrania użycia siły przeciwko terytorialnej integralności, politycznej niezależności, bądź niezgodnie z celami ONZ. Dwa pierwsze punkty w przypadku ataku na pozapaństwową organizację terrorystyczną znajdą interpretację podważającą zakaz, bo nie zostaje naruszona integralność terytorialna ani polityczna niezależność danego kraju. Ostatni punkt może nawet zostać zinterpretowany tak, że eliminacja terrorysty służy celom ONZ – takim jak pokój, bezpieczeństwo czy sprawiedliwość.

Jeżeli chodzi o Prawo Konfliktów Zbrojnych, to gdyby rozpatrywać sprawę w tym kontekście, sprawa jest jasna: uderzenie było precyzyjne, proporcjonalne i z zachowaniem koniecznej ostrożności wobec osób postronnych.

Kwestią mniej jasną jest to, czy lider Al-Kaidy stanowił uprawniony cel. Wcześniej, kiedy bardziej był zaangażowany w działalność terrorystyczną i rzeczywiście znajdował się na szczycie linii dowódczej, ta analiza dawałaby jasny argument za jego usunięciem. Należałoby więc postawić pytanie, czy w związku z ograniczeniem jego aktywności wywiad amerykański miał rzeczywiście informacje pozwalające potwierdzić sprawowanie jednak przez Al-Zawahiriego dowództwa w Al-Kaidzie.

 

Jan Wójcik