Układ Sił

Hiszpania bramą Chin do Europy?

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez odwiedził Chiny, gdzie spotkał się z przewodniczącym Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpingiem. Jest pierwszym zachodnim przywódcą, który odbył taką podróż, od kiedy na dobre rozpętała się wojna handlowa pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem. Sanchez powiedział, że „Hiszpania popiera bardziej zrównoważone stosunki pomiędzy Unią Europejską a Chinami”. Przypomnijmy, że od 2019 roku Bruksela określa Pekin jako „partnera, konkurenta i systemowego rywala”.
EUGENIUSZ ROMER

EUGENIUSZ ROMER

Absolwent studiów Global Affairs and Diplomacy na Akademii Sztuki Wojennej i Uniwersytecie w Buckingham. Redaktor magazynu Układ Sił.

Hiszpania waży relacje z Chinami i USA

Premier Hiszpanii unikał wprawdzie bezpośredniego krytykowania prezydenta Donalda Trumpa, powiedział jednak, że „nikt nie wygra wojny handlowej i potrzeba, aby obie strony rozmawiały”. Xi stwierdził natomiast, że „im bardziej burzliwa jest sytuacja międzynarodowa, tym ważniejsze jest utrzymanie zdrowego rozwoju relacji chińsko-hiszpańskich”.

Trudno odmówić wymowy podróży Pedro Sancheza i jego wypowiedziom. Można je przypisać swoistemu „efektowi Trumpa” – w obliczu kontrowersyjnych ruchów prezydenta USA krytykowanie go i wykonywanie gestów mających sygnalizować sprzeciw wobec jego postępowania jest powszechne i akceptowalne. Jednak nie wszyscy przywódcy decydują się na aż tak daleko idące kroki. Australia na przykład, ustami swojego wicepremiera, odrzuciła chińską propozycję „trzymania się za ręce” wobec ceł nałożonych przez administrację Trumpa. 

Hiszpania ma deficyt w handlu z Chinami, wynoszący ponad 31 mld dolarów, jednak jej gospodarka jest silnie uzależniona od dostaw z Państwa Środka. 20 proc. hiszpańskich producentów przemysłowych zależy w sposób zasadniczy od importu z Chin.

Hiszpania ma deficyt w handlu z Chinami, wynoszący ponad 31 mld dolarów, jednak jej gospodarka jest silnie uzależniona od dostaw z Państwa Środka. 20 proc. hiszpańskich producentów przemysłowych zależy w sposób zasadniczy od importu z Chin (w przypadku Niemiec jest to 34 proc.). Pekin jest drugim po Berlinie największym eksporterem do Hiszpanii. Stany Zjednoczone są także ważnym partnerem handlowym, chociaż dopiero szóstym po Francji, Niemczech, Włoszech, Portugalii i Belgii odbiorcą jej towarów (6,8 proc. eksportu). W przypadku towarów takich jak silniki, materiały budowlane oraz oleje i tłuszcze ten kierunek jest bardzo ważny. Stany Zjednoczone są dopiero na piątym miejscu, jeżeli chodzi o hiszpański import, jednak w ostatnich latach stały się kluczowym dostawcą surowców energetycznych i odpowiadają za jedną szóstą dostaw.  

Obaj partnerzy są zatem bardzo ważni, jednak Chiny mają jeszcze jeden atut: inwestują duże pieniądze w Hiszpanii w branże, które są postrzegane jako przyszłościowe. W 2024 roku Pekin ogłosił rekordową liczbę 33 projektów inwestycyjnych w tym kraju. To między innymi warta 2 mld euro fabryka elektrolizerów firmy Hygreen Energy oraz 4,1 mld dolarów na zakład produkujący akumulatory do samochodów elektrycznych w ramach przedsięwzięcia typu joint venture firm BYD i Stellantis. Chińskie inwestycje w Hiszpanii rosły od 2018 roku, w przeciwieństwie do innych krajów Unii Europejskiej. Ma to związek z względnie dobrą kondycją gospodarki oraz silnie rozwiniętym przemysłem samochodów elektrycznych. 

Znaczenie ma jednak także atmosfera. Jak powiedział portalowi fDi Intelligence anonimowy chiński urzędnik rządowy, Hiszpania nie jest postrzegana jako kraj wrogo nastawiony do Chin. We wrześniu, również podczas spotkania z Xi Jinpingiem, Sanchez powiedział, że chce poszerzenia współpracy inwestycyjnej z Pekinem „pomimo realiów geopolitycznych”. Jeszcze w tym miesiącu oba kraje podpisały porozumienie w tym obszarze, a Hiszpania wstrzymała się od głosu w sprawie nałożenia ceł przez Komisję Europejską na chińskie samochody elektryczne. 

Rozjazd interesów Madrytu i Berlina

Wygląda więc na to, że Hiszpania chce odegrać rolę bramy dla chińskich firm w Europie i na tym zarobić. Co warto podkreślić, jej postawa wobec ChRL coraz bardziej zbliża się do Węgier, a jednocześnie rozjeżdża się z podejściem Niemiec. Już od dawna mówiło się o tym, że Niemcy „siedzą okrakiem na płocie” pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi. Ich przemysł, głównie motoryzacyjny, jest zależny od sprzedaży do obu krajów, jednak USA wysuwają się tu na prowadzenie. Chiny bowiem nie chcą być już jedynie dostawcą surowców i półproduktów oraz odbiorcą dóbr wysokomarżowych. Przeciwnie, replikują niemiecki model gospodarczy oparty na eksporcie, stając się dla Berlina konkurencją. Jednocześnie nie popełniają błędów, takich jak uzależnienie się od zagranicznych łańcuchów dostaw oraz wypychają z własnego rynku zagraniczną konkurencję, m.in. Volkswagena. 

Położenie geopolityczne Niemiec zmusza je ostatecznie do „zeskoczenia z płotu” na jedną ze stron i wiele wskazuje na to, że będzie to strona amerykańska. To także trudność w znalezieniu sojuszników w ewentualnej konfrontacji z Waszyngtonem. Unia Europejska nie paliła się do szybkiego kontruderzenia na cła wprowadzone przez Donalda Trumpa. Udało się przegłosować jedynie zwiększenie stawek na część towarów (których wartość importu wynosi łącznie 23 mld dolarów) w odpowiedzi na nowe cła na stal i aluminium jeszcze z marca. Z tej grupy wyłączono bourbon, ponieważ Francja bała się, że w odpowiedzi Waszyngton może uderzyć w jej lukratywny eksport alkoholi do USA. Państwa UE mają różną strukturę eksportu do Stanów Zjednoczonych, różny bilans handlowy i nie są skore podejmować kroków eskalacyjnych w obronie niemieckiego modelu gospodarczego. 

Część z państw Unii Europejskiej nie chce wchodzić w konflikt z Donaldem Trumpem także dlatego, że od Stanów Zjednoczonych zależy ich bezpieczeństwo. To kraje Europy Środkowo-Wschodniej, ale także północy kontynentu. Przypomnijmy, że prezydent Finlandii Alexander Stubb pod koniec marca odwiedził Trumpa w Mar-a-Lago, gdzie grał z nim w golfa i przekonywał go, by wyznaczył termin, do którego Władimir Putin powinien zgodzić się na zawieszenie broni. Zresztą same Niemcy, mimo deklaracji Friedricha Merza o konieczności budowania niezależności od USA w obszarze bezpieczeństwa, rozumieją, że nie nastąpi to prędko. W przedstawionej 9 kwietnia umowie koalicyjnej CDU/CSU i SPD podkreślono znaczenie relacji ze USA oraz zapowiedziano dążenie do podpisania z nimi umowy o wolnym handlu. 

Wygląda więc na to, że Niemcy już w znacznym stopniu wybrały. Ostatnim akcentem prochińskiej polityki była zakończona niepowodzeniem próba przeforsowania umowy inwestycyjnej CAI pomiędzy UE a Chinami w 2021 roku. Niedługo potem Angela Merkel wycofała się z polityki. Niemcy pod rządami jej następcy Olafa Scholza zagłosowały wprawdzie przeciwko unijnym cłom na samochody elektryczne z Chin, jednak od tego czasu w kraju dojrzało poczucie, że Pekin stał się konkurentem i nie ma powrotu do zarabiania na rynku chińskim bez geopolitycznych konsekwencji. 

Hiszpania jednak dzięki swojemu położeniu nie ma poważnych obaw o bezpieczeństwo, więc nie musi wybierać. Zależność od USA w obszarze gospodarki jest znacząca, ale nie krytyczna. W przypadku Chin zagrożeniem może być zalew unijnego rynkuprzez ich towary, szczególnie po wybuchu wojny celnej. Sanchez zwrócił na to subtelnie uwagę, wspominając o nierównowadze handlowej pomiędzy Pekinem a UE podczas piątkowego spotkania z Xi Jinpingiem. Mimo to Madryt może pozwolić sobie na znacznie bardziej elastyczną politykę niż Berlin. Wygląda na to, że obecny rachunek zysków i strat sprzyja pogłębieniu relacji hiszpańsko – chińskich „pomimo realiów geopolitycznych”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oglądaj nas w YouTube i słuchaj jako podcast

Darmowa dostawa numeru!

Zrozum świat. Czytaj to, co ma znaczenie

Wybierz plan subskrypcji
i zyskaj dostęp do treści premium

Subskrypcja miesięczna

Subskrypcja kwartalna

Subskrypcja roczna
+ wydanie papierowe

Podobne artykuły

W pierwszych miesiącach 2025 roku Chiny mierzą się z coraz poważniejszymi wyzwaniami gospodarczymi. Z jednej...
Przez stulecia granicę Polski i Niemiec traktowano jako barierę cywilizacyjną. Nasz zachodni sąsiad był punktem...
Polityka Stanów Zjednoczonych pod przywództwem Donalda Trumpa budzi wiele kontrowersji. Spotyka się z niezrozumieniem mimo...

Robert D. Kaplan

Tragizm polityki naszych czasów

Podczas długiej kariery reportera wojennego i komentatora polityki międzynarodowej w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji Wschodniej Robert D. Kaplan doszedł do przekonania, że istotą geopolityki jest tragedia.

Zobacz jakie materiały video przygotowaliśmy

Oglądaj wywiady na kanale

Jeśli wolisz słuchać wywiadów w wersji audio

Słuchaj podcastów na platformie

Układ Sił
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.